sobota, 27 sierpnia 2016

Potrzebne reformy?

Oglądałam dziś "Śniadanie mistrzów" i postanowiłam pociągnąć wątek tam poruszony. Karolina Wigura zwróciła uwagę na to, że od jakiegoś czasu dyskutuje się o tym, czy do szkoły maja iść sześciolatki, czy siedmiolatki, a tymczasem nikt nie zadaje pytania, do jakiej one mają iść szkoły. No własnie, ja też zadziwiająco często mam wrażenie, że większość polskie reformy oświaty  służą głównie reformowaniu.
Wiele, wiele lat temu, gdy jeszcze marzyłam o tym, żeby zostać nauczycielką, miałam okazję odwiedzić eksperymentalną szkołę. W klasach było pół na pół dziewcząt i chłopców, każda klasa miała dwóch wychowawców - kobietę i mężczyznę, w pracowniach wisiały zegary i one pokazywały kiedy skończyć lekcje, bo nie było tam dzwonków. Szkoła ta przyjmowała genialne dzieci, z którymi praca była indywidualna. Taki geniusz dostawał inne, trudniejsze zadania i rozwiązywał je na korytarzu, żeby nie rozpraszały go mniej zdolne dzieci. Tyle zapamiętałam, ale może ten eksperyment obejmował coś jeszcze.
Byłam wtedy strasznie zarozumiałą i arogancką studentką, więc natychmiast dałam wyraz temu, co myślę o tym eksperymencie. A myślałam mniej więcej tyle, ze to żaden eksperyment, a pomysły są po prostu głupie i nierealne. Nawiasem mówiąc szybko okazało się, że miałam rację. Bo wkrótce na naszym wydziale pojawiło się ogłoszenie, że ta szkoła szuka nauczyciela geografii i koniecznie musi być to mężczyzna. Po miesiącu szkoła dalej szukała nauczyciela, ale płeć była obojętna. I to było tyle w temacie dwóch wychowawców w klasie.
Szczerze mówiąc to znam różne argumenty dotyczące wieku rozpoczynania nauki, ale żadnego, który by tak naprawdę miał jakiekolwiek znaczenie dla poziomu edukacji. Podobnie zresztą jest z gimnazjami.
Ja tak naprawdę nie do końca wiem, jakie dziś cel powinna realizować szkoła i jaki cel realizuje. To znaczy jeden cel znam - przygotowanie ucznia do egzaminu od kolejnej szkoły. Może uczy pisać i czytać, ale nie jestem pewna, czy czasami większość nie przychodzi do szkoły z tym umiejętnościami.
Ja jestem z pokolenia, gdy zdobywało się wiedzę encyklopedyczną, wykształcenie było niemal obowiązkiem, a poza tym aspirowało się do być inteligentem. Totalny przeżytek. Wiedza bardzo potaniała i ma ją praktycznie każdy razem z abonamentem w swoim telefonie, wykształcenie w czasach, gdy każdy je może mieć, straciło na wartości, a inteligencja odeszła do lamusa. Dziś milionerami zostają nastolatki. Sławę zdobywają pasjonaci zawodów takich jak kucharz, fryzjer, krawcowa... Czy szkoła jakoś to uwzględnia? I czy w ogóle szkoła wie, jakiego człowieka chce widzieć na końcu szkolnej drogi? I jak się ta szkolna wizja ma do praktyki?
Za chwilę zacznie się nowy rok szkolny i pewnie znów będziemy z tej okazji kręcić się wokół nieistotnych problemów.



30 komentarzy:

  1. Do szkół na dobre wkroczyła polityka. Prawdziwe problemy związane z nauczaniem, wychowaniem czy chęcią zdobywania wiedzy raczej nie są priorytetem. A o poziomie edukacji, o którym wspomniałaś, chyba w ogóle się nie dyskutuje merytorycznie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że teraz akurat jest odwrotnie i wychowanie lada moment stanie się priorytetem. Oczywiście patriotyczne wychowanie. I temu celowi będzie wszystko podporządkowane. I tak prawdziwą reformę oświaty przesuniemy pewnie o kilkadziesiąt lat.

      Usuń
  2. Masz rację Ilenko. Szkoda, że to wychowanie nie zmierza we właściwym kierunku (moim zdaniem).
    Mam wrażenie, że anemiczny jest sprzeciw przeciw ustalaniu przez polityków lektur, tematów lekcji historii, nadużywania i wypaczania słowa patriotyzm.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedynym celem obecnej reformy jest zmiana "po naszemu", bo poprzednie "ich" nie było "nasze". Taka jest filozofia zapowiadanej zmiany. W rzeczywistości nie wiemy w jakim celu ma być robiona ta reforma, bo NIKT nie powiedział, po co i właściwie domyślamy się celów wyłącznie na podstawie ogólnych trendów w polityce rządzących. Już tylko ta okoliczność kładzie tę tzw. reformę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę to nie mam pojęcia, o co chodzi w obecnej reformie i nawet nie chce mi się czytać na jej temat, a to dlatego, że moim zdaniem nie jest to żadna prawdziwa reforma. Podobnie jak reformą nie była ta poprzednia. To jest jedynie przesuwanie tych samych klocków. To tak jak zastąpienie dzwonka zegarem w opisanej przeze mnie szkole. Nam natomiast potrzebne są nowe klocki.

      Usuń
  4. jesienna:
    Wrzesień puka do drzwi, a wciąz nie jest wiadomo, jak bedzie wygladało gimnazjum.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z mojego punktu widzenia to tak naprawdę jest istotna wiedza dla dość wąskiej grupy uczniów, rodziców i nauczycieli, natomiast nie ma to większego wpływu na oświatę w Polsce. Po prostu wprowadza to nieco bałaganu do kraju, w którym i tak jest bałagan. Nic więcej.

      Usuń
  5. Najsmutniejsze jest to, że w tym wszystkim rzeczywiście zapomniano o kształceniu i wychowaniu pod kątem zmieniającego się świata, bo najważniejsze, aby szkoła była polem ideologicznej walki dobrej zmiany z tym wszystkim, co z nią nie jest !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polem ideologicznej walki szkoła być może staje się teraz, a problemy ze szkołą są niestety od bardzo dawna:(((

      Usuń
  6. W jednej kwestii nie masz racji - większość dzieci przychodzi do szkoły bez umiejętności czytania i pisania.

    W pozostałych - masz 100 % racji. Niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam racji, bo pracuję z nadambitnymi rodzicami, którzy chwalą się, że umieli czytać w wieku 4 latach i ich dzieci podobnie:))))) A na marginesie, ja czytać i pisać uczyłam się w szkole. Cyfr i liczenia nauczyłam się sama:)))

      Usuń
  7. Prawda jest, ze program nauczania w szkolach nie jest przystosowany do aktualnego stanu rzeczy. Dzisiejsze technologie wymuszaja wielce odmiennej edukacji chociazby mlodziezy przed ich wejsciem na rynek pracy.
    Co do spodziewanej reformy szkolnictwa pani minister (pfu) Zalewskiej, to wiele razy juz to chyba pisalismy, ze chodzi o zmiane programowa, gdzie bedzie mozna w ksiazkach historii wplesc "patriotyczne" wydarzenia, jak przewodnictwo Lecha Kaczynskiego w Solidarnosci czy tez zbrodnia/zamach/zaplanowana katastrofa (poprawne zakresl) wydarzen w Smolensku...
    Ja rowniez nauczylem sie czytac i pisac w szkole ! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Brutalna prawda jest taka, że młodzież jest przekorna. Będą wciskać durne lektury, to tylko je obrzydzą. Za moich czasów Katyń był na cenzurowanym, a na ławkach w szkole i tak zawsze ktoś napisał" Katyń - pomścimy. Tak pewnie będzie i teraz. Tyle że będzie przy okazji trochę nerwów:(((

    OdpowiedzUsuń
  9. wychowanie patriotyczne jest wśród priorytetów tegorocznych, informuję na świeżo po radzie. a co szkoła robi? moja szkoła uczy, wychowuje, często zastępuje dom, prowadzi doradztwo zawodowe i jak najbardziej uwzględnia zawodówki i technika. indywidualizuje pracę na lekcji. uczy czytać i pisać, bo do gimnazjum przychodzą dzieci, które tych umiejętności nie mają. uczniowie to grupa bardzo różnorodna, są tacy co przychodzą do pierwszej klasy i już dużo wiedzą i są oporni na wiedzę. nie wspominając o dzieciach z niepełnosprawnościami, dysfunkcjami itd. kolejni ministrowie wpadają na coraz głupsze pomysły, ale my robimy swoje. po nocach wypełniamy kolejne papierki. nie protestujemy, choć ten pomysł przechodzi nam przez myśl. tylko doba ma za mało godzin. nie wiem jak ten wywód pogodzić z "18 godzinnym czasem pracy"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to oznacza, że szkoła jest w tej dobra i nie potrzebuje żadnych zmian? Co do czasu pracy nie chciałabym się wypowiadać.

      Usuń
  10. Chyba problem jest dużo poważniejszy. Posłanie 7-latków do szkół oznacza, że zrezygnowano z wyrównywania nierówności. Do szkoły dzieci przyjdą z tak różnym bagażem wiedzy i umiejętności, że nawet jak by ktoś się starał, to tego nie wyrówna. A wiadomo, ze się nie będzie starał. W Europie dzieci idą do szkoły w wieku 5 lat, a w Anglii gdzie tyle jest polskich dzieci nawet w wieku 4 lat. I jakoś wszystko gra i buczy. Nie słyszałam, by tak jak u nas były i takie klasy w których nawet 60 % dzieciaków ma zaświadczenie jakimś "o dys", którym przykrywa się to, że nie potrafią dobrze czytać i pisać. A że mam wnuka w Anglii, to wiem że w wieku 4 lat idzie się do szkoły, a nie do czegoś co przypomina przedszkole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak sobie myślę, że ta walka o ratowanie maluchów przed szkołą najlepiej świadczy o stosunku pewnych rodzin do kwestii oświaty i zdobywania wiedzy. Zdaje się, że ta grupa dziś wygrywa:(((

      Usuń
  11. Ilenko, ja dziś nie na temat.
    Wpadłam z okazji święta Blogera. Życzę, żebyś nie miała powodów do wkurzania się, bo smutno jak Cię nie ma. I niech Ci się miło wojażuje i niech Ci świeci południowe słoneczko :))) Skarlet

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpowiedzieli mi z Sydykatu. Rychło w czas. To samo co tobie,. W ten sam sposób co tobie. I pewnie to samo, co ty zrobię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! To jest działanie celowe. Nie wiem o co chodzi, ale z pewnością jakiś cel w tym jest. W przypadku mojego i Twojego blogu nie spełniony został tylko jeden punkt regulaminu - odpowiedź w terminie do 7 dni:)))

      Usuń
  13. Cokolwiek byśmy się uczyli, to w uogólnieniu, nauka jest umiejętnością pracy. Reformy w nauce, wymusza życie, albo wymyślają „gladiatorzy” z ministerstwa, dla popisu. Wiedza, potrzebna do wykonywania pracy, jest zdobywana po naszym zatrudnieniu, na przydzielonym stanowisku. Tak ja to widzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby masz rację, ale jakoś trzeba człowieka przygotować do zdobywania tej wiedzy zawodowej. Choc gdy patrze na kariery nastoletnich milionerów, to juz nie jestem taka tego pewna.

      Usuń
  14. Wydaje sie, ze to nie "reforma", lecz po prostu glupia radosc przeinaczenia wszystkiego, co bylo u "tamtych".

    OdpowiedzUsuń
  15. Nawet "mój podopieczny" (VI klasa SP) skomentował "te reformy to tylko robią bałagan". Zapytałam go czy wolałby iść do gimnazjum czy woli tak jak teraz będzie.Wymienił plusy i minusy obu rozwiązań z jego punktu widzenia, ale na koniec podsumował "niepotrzebna była tamta reforma, niepotrzebna jest teraz kolejna". O politycznych aspektach sytuacji nie chciałam z nim rozmawiać, bo nie mam prawa mieszać dziecku w głowie . Zostawiam to jego rodzinie.Chłopak jest bardzo zdolny, ambitny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, współczuje mu, bo to jego ten bałagan najbardziej będzie dotyczył. My sobie gadamy, a on płaci:(((

      Usuń
  16. Kalina, w Anglii jest tylu obcokrajowców nie mówiących po angielsku, że posyłanie dzieci 4 letnich do niby szkoły ma jakiś sens. U nas, póki co, nie ma tylu obcych, więc i potrzeby oswajania ich dzieci z językiem i europejskimi zasadami nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  17. Naprawdę nie pamiętacie, jaki był wrzask, kiedy wprowadzano gimnazja i posyłanie 6-latków do szkoły? Oj, krótką macie pamięć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Używasz liczby mnogiej, czy oznacza to, że zarzucasz brak pamięci wszystkim? Czemu? Zwłaszcza, że mój w[pis tego nie dotyczy. Ja stawiam tezę, że wiek rozpoczęcia nauki jest kwestią drugorzędną. Co do wieku rozpoczynania nauki, to moja teza jest prosta - różnice z podejścia do tej kwestii wynikają z różnic w wykształceniu, z różni w podejściu do zdobywania wiedzy, różnic kulturowych.

      Usuń