wtorek, 6 grudnia 2016

Tylko bez nazwisk!

Dopiero co była uroczystość nadania jednemu z warszawskich skwerów imienia Władysława Bartoszewskiego, a już jakiś wandal zniszczył tablicę z nazwą skweru. Myślę, że nie okażę się jakąś wybitną intuicją, jeśli uznam, że zrobił to człowiek, któremu nie po drodze z powiedzeniem Bartoszewskiego, że warto być przyzwoitym. Mam jednak wrażenie, że tym, co będzie dalej jednak Was zaskoczę.
Otóż jestem przeciw nazywaniu skweru imieniem profesora Bartoszewskiego. Ulicy i placu również. Z tym że nie mam nic do śp. profesora. Zacny był i zasłużony. Ja jednak jestem przeciw nazywaniu ulic czyimkolwiek imieniem. Ludzie! Nie w tym kraju! Część z Was może tego nie rozumie, ale ja jestem z Ursusa i zbyt boleśnie odczułam, z czym to się wiąże.
Najpierw przyłączyli nas do Warszawy i trzeba było zmienić nazwy powtarzające się. Potem był karnawał "Solidarności" i ulice co bardziej zatwardziałych komunistów przemianowano na ulice komunistów umiarkowanych. Potem był rok 1989 i umiarkowani komuniści musieli odejść...
Z życia wzięte: W latach 90. już od dawna nie mieszkałam w Ursusie, ale byłam u rodziców zameldowana. Traf chciał, że miałam coś załatwić w urzędzie gminy. Pojechałam do miejsca, gdzie ten urząd był w czasach mojej młodości i okazało się, że już go tam nie ma. Spojrzałam w kwity i sprawdziłam adres. Gdzie to jest? W rozpaczy dorwałam jakiegoś przechodnia i zapytałam. Ten zaczął tłumaczyć, posługując się niestety nazwami ulic, zamiast pokazać ręką kierunek. On tłumaczył, a mnie oświeciło. - To w dawnym hotelu robotniczym? - zapytałam. Pan potwierdził. Urząd był na tej samej ulicy co moja szkoła - podstawówka i ogólniak.  Dodam, że obecnie orientuję się w Ursusie po charakterystycznych punktach (kościół, szkoła, dawne technikum, staw...), a nazw ulic nie znam!
To jest właśnie efekt nadawania imion ulicom w chorym kraju. I to najwyraźniej chorym nieuleczalnie.
Akacjowa, Cisowa, Spalinowa, Pistacjowa, Żab Rechoczących, Śpiących Kotów, Niebieska, Zielona, Kratkowana, W Kropki, Gąski Balbinki, Bolka i Lolka, Fiata, Syrenki, Karasiowa, Mchem Pokryta, Pokrzywowa, Aptekarska, Garncarska, Kawowa, Herbaciana, Dzienna, Nocna, Księżycowa, Słoneczna, Szemrzącego Potoku, Wiatru w Zaułku, Uczonych, Analfabetów. 
Każda, naprawdę każda nazwa jest dobra, byle tylko nie było to czyjeś imię. Lada moment znów w Warszawie zmienią parę nazw. Ponoć ulica Jana Szymczaka (nie mam pojęcia kim był) zostanie zastąpiona ulicą Tadeusza Łomnickiego, moim zdaniem najgenialniejszego z genialnych aktorów. Kocham Łomnickiego, ale sprzeciwiam się nazwaniu jego imieniem jakiejś ulicy. Minie trochę czasu i jakiś głąb doczyta się, że Łom był w PZPR i znów będzie dym. Nazwijmy tę ulicę ulicą Tadeusza. I tyle bez nazwiska. Proszę! I mogę pokombinować nad nowymi nazwami ulic, jeśli ojcom miasta brakuje pomysłów. 

W kąciku muzycznym o ulicy, która bez względu na nazwę zawsze będzie tą samą ulicą. Naszą ulicą.



28 komentarzy:

  1. zgadzam się i mam ten sam pogląd,nie wspomnę jaka to kasa,przyjdzie nowa władza i znów tamten czy inny będzie do wymiany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to idą potworne pieniądze. Trzeba wymienić dokumenty, tabliczki, pieczątki... Pojedynczo to drobiazgi, ale w masie liczy się w milionach!

      Usuń
  2. Też nie znam się ulicowo w moim rodzinnym mieście, pozmieniali Dzierżyńskiego, Marchlewskiego, pozostawiając jednak Armii Czerwonej o_O ciekawi mnie jednak, co mieli do Powstańców Śląskich i Arki Bożka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zostawili Armii Czerwonej, to pewnie zaraz zmienią. Powstańcy Śląscy im podpadli? Arka Brożek? Może chodziło o śląskość? Chore to!

      Usuń
    2. Dzierzynskiego&Co. pozmieniali juz w latach 90- tych, pozostawiajac wlasnie te Armie. Wiec chyba juz raczej nie zmienia. Hm, moje rodzinne miasto lezy na Slasku Opolskim. Ulice nazwane nazwiskami róznych slaskich powstanców powstawaly podczas budowy nowego osiedla, od konca lat 70- tych. Wtedy tez powstala ulica Arki Bozka, i inne nazywane nazwiskami róznych znaczacych Slazaków. W miedzyczasie z "mojego" Jana Mrochenia zrobiono jakiegos "Ksiedza Karola Koziolka". Nie mam pojecia, kim byl. Byc moze jakims waznym "naplywowym"? Moje rodzinne miasto, jak i otaczajace go dosyc duze wioski, zostaly po wojnie zalane ludnoscia naplywowa, glównie z Ukrainy, oni sa i dzisiaj tam najwieksza grupa etniczna, i oczywiscie wszedzie ich sie spotyka, takze w urzedach.

      Usuń
    3. Z Wikipedii wynika, że też był zasłużony dla Śląska, a ponieważ był księdzem to pewnie uznano, że ma pierwszeństwo:)))

      Usuń
  3. Masz rację- NASZA ULICA - wymiata /jak to młodzi mówią/
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. 100% racji! Zdaje mi się, że w Zalesiu są "Twoje" nazwy ulic. Byłam oczarowana i zachwycona, że tak też się da!
    A piosenka... co tu gadać, wzruszyć się jedynie... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeździłam do Zalesia po maturze i rzeczywiście są tam nazwy jak z "Ani z Zielonego Wzgórza". Ale ja się nie upieram. Mogą być i numerowane. Byle bez nazwisk:)))

      Usuń
  5. W końcu zgadzam się z Tobą w 100%! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)))) Ale w sumie to bardzo smutne, że zgadzamy się w takiej sprawie. Bo przecież wybitnym ludziom ulice się należą. Tyle że u nas "wybitność" jest kwestią bardzo względną. A od zachwytu do potępienia droga jest zadziwiająco krótka:(((

      Usuń
    2. Wcale nie wydaje mi się, że komukolwiek należą się ulice. Nazwy ulic powinny być neutralne światopoglądowo :)

      Usuń
    3. No tak, ale Maria Curie-Skłodowska jest obojętna światopoglądowo, Fryderyk Chopin też, Jan Kochanowski... Ale nie upieram się. Tak naprawdę numery byłyby najlepsze. I łatwo byłoby trafić!

      Usuń
    4. Zaplątałam się wczoraj na spotkanie kobiet-feministek.
      . Przypomniałam sobie takie twoje międzywierszowe marudy. Jak to tak wygląda i gdzie indziej, czeka nas ciemna noc.Żydzi czekają na Mesjasza 2000 lat. Może poczekamy krócej?

      Usuń
  6. W moim rodzinnym mieście swego czasu zmieciono Komunę Paryską, ale zostawiono 1-go Maja - też jakieś niedopatrzenie? Też, gdy tam jeżdżę, mam problemy w odnajdywaniu adresów.
    Na plus - jest osiedle Andersena z nazwami ulic pochodzącymi z bajek. Podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo najgorsze w tym wszystkim, że o nazwach ulic często decydują ludzie niedouczeni. Komuna źle się kojarzy to won z Komuną Paryską:))) 1 maja to szczęśliwe święto, które da się uzasadnić w każdej epoce:))) A osiedle Andersena to świetny pomysł. Dać jeszcze Disneya, Bajek Marii Konopnickiej, Pana Charlesa Perraulta. Albo Osiedle Stumilowy Las z ulicami Kłapouchego, Kubusia Puchatka, Prosiaczka...

      Usuń
  7. Bardzo trafne spostrzeżenie, jestem jak najbardziej.
    Na nowym osiedlu jest ulica Elfów - myślę, że nikt się nie czepi, ale zaraz, zaraz... Elfy to jakieś czary mary może satanizm albo co.
    Lepiej tak jak w USA ponumerować np. ulica 1567 i już, będzie najbezpieczniej. Zwariowany ten nasz kraj.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myslę, że numerowanie jest OK, ale co ulicą numer 666?

      Usuń
    2. Omijamy tak jak w porządnym hotelu, nie ma 13 pietra i pokoju z trzynastką.

      Usuń
  8. Swietny pomysl z Osiedlem Stumilowy Las ! :) Moim chlopakom by sie spodobalo, jakby mieszkali na jednej z takich ulic:)

    OdpowiedzUsuń
  9. W Krakowskich autobusach jest ostatnio taka akcja "czy wiesz kim był patron ulicy?"Jadąc można sobie poczytać o mniej ogólnie znanych, a jednak zasłużonych patronach. Byłabym więc za nadawaniem imion, gdyby...no właśnie to co piszesz -koszty związane z ciągłymi zmianami. Mówiłam nawet o tym w Kontynentach , że śledzenie jak zmieniała nazwę jakaś ulica mogłoby być ciekawe.Natomiast wprowadza zamieszenie szczególnie dla kogoś kto przyjeżdża po latach, a koszty -szkoda gadać!Tylko nie numery! -nigdy bym nie zapamiętała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest i inny aspekt. Kraj, który nie potrafi zmierzyć się ze swoją historią, nie zasługuje na to by ktokolwiek patronował jego ulicom:(((

      Usuń
  10. Zgadzam się. Nie tylko bez nazwisk, ale również bez nazw instytucji (Armia Czerwona) czy wydarzeń (Rewolucja Październikowa).
    Jednak widzę problem. Piszesz: ".. efekt nadawania imion ulicom w chorym kraju. I to najwyraźniej chorym nieuleczalnie."
    W tym rzecz, że kraj chory nieuleczalnie na obalanie starych i kreowanie nowych zasłużonych, nie jest w stanie nie nazywać ulic ich nazwiskami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano niestety... W tym tkwi problem. Ja myslę, że to tez efekt naszego stosunku do historii. Jeśli coś w historii niewygodne, to usuwamy to. Tak jakbyśmy chowali głowę w piasek. Mało to krzepiące:(((

      Usuń
  11. W 100% się zgadzam. Są różne inne możliwości przypominania o ludziach wybitnych.
    Najczęściej jednak to nie decydenci ponoszą konsekwencje swoich działań. Może to brak wyobraźni albo (zacytuję tytuł Twojego wpisu) myślenie w zaniku?

    OdpowiedzUsuń
  12. Całkiem niedawno pisałam na moim blogu, że najbardziej lubię ulice Słoneczne i Gwiaździste, Leśne i Polne. Z tego samego powodu, co Ty.

    OdpowiedzUsuń