niedziela, 26 lutego 2017

Przed Oscarami

Przed nami noc oscarowa. Przyznam, że choć uważam Oscary za najcenniejsze nagrody filmowe, nie emocjonuje mnie ta rywalizacja. Z ciekawością przeczytam jutro rano, kto i ile statuetek dostał, ale chyba nawet dyskutować na ten temat nie będzie mi się chciało. Zwłaszcza jeśli wygra faworyt, czyli "La La Land", który wszyscy w Polsce mieszają z błotem, a mnie się podobał. Ja zresztą po cichutku kibicuję filmowi, który raczej nie ma szans, czyli "Nowemu początkowi". Co ciekawe, zdecydowana większość moich znajomych w temacie tego filmu jest jeszcze bardziej zgodna - Shit! A nie dość, że shit, to na dodatek bez akcji. 
Na temat wartkości akcji "Nowego początku" nie chcę się wypowiadać, bo choć jestem fanką wszystkich "Szklanych pułapek", a filmy o Indianie Jonesie znam na pamięć, to jednak potrafię zadowolić się tempem znacznie wolniejszym, zwłaszcza, gdy to wolne tempo kryje ważną treść. Boże! Jak ważną! 
Kino było, jest i pewnie będzie świetnym barometrem nastrojów społecznych. Prawda jest taka, że sytuacja na świecie jest bardzo niepewna. Islam prowadzi otwartą wojnę z cywilizacją zachodu. W krajach owego zachodu odradzają się ruchy nacjonalistyczne, zahaczające o faszyzm. Wybory wygrywają politycy, których nawet ich zwolennicy nie podejrzewają o zrównoważenie psychiczne. Na czele największego mocarstwa stanął człowiek nieprzewidywalny, zresztą nie bójmy się powiedzieć tego jasno - na czele największego mocarstwa stanął wariat, któremu chyba wiele nie trzeba, żeby wcisnąć ten magiczny guzik (mam nadzieję, że Amerykanie potrafią chronić ten guzik nawet przed swoimi prezydentami, bo jeśli nie potrafią, to niech Bóg ma nas w swojej opiece).
O czym mówi "Nowy początek"? Ano właśnie o tym, że zanim wyciągniemy kałacha i zaczniemy strzelać na oślep, spróbujmy się dogadać. Mówi o tym, że zawsze można znaleźć wspólny język. Nawet wtedy, gdy wydaje się to niemożliwe. Ja przyznam, że nie oczekuję od kina niczego więcej, jeśli to kino serwuje mi takie przesłanie. Ale "Nowy początek" to nie tylko film o porozumiewaniu się. W tle wielkich spraw rozgrywają się też sprawy pojedynczych ludzi. I znów mój ulubiony motyw - czy chciałbyś coś w swoim życiu zmienić? Czy jeśli dostaniesz możliwość, by nie przeżyć tragedii, zdecydujesz się na to? Jeden haczyk - oszczędzasz sobie cierpień, ale przy okazji rezygnujesz ze wszystkiego, co do tych cierpień doprowadziło? Moja odpowiedź - nie. Odpowiedź bohaterki - nie. 

Bardzo lubię ten film, choć rzeczywiście nie jest tak efektowny jak wiele innych przed nim i wiele innych po nim. I pewnie nie dostanie Oscara. Ale jeśli da do myślenie paru osobom, to będzie to cenniejsze od wszystkich nagród świata.


W kąciku muzycznym wielce urokliwy utwór. I moje nowe odkrycie, które bardzo polecam.


9 komentarzy:

  1. "Nowego początku" nie oglądałam.
    Nie wiedziałam, że "La La Land" ma w Polsce taką złą opinię. Mnie bardzo się podobał. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja odnoszę wrażenie, że zapanowała moda na to, kto bardziej skrytykuje ten film. Właśnie wyczytałam na gazeta.pl, że młody Stuhr tak skomentował tę wpadkę przy ogłaszaniu najlepszego filmu: I w ten sposób oficjalnie potwierdzono, że LA LA Land jest nienajlepszym filmem. Dużo w tym wszystkim przesady. Zupełnie niepotrzebnej, bo za dwa dni i tak nikt już Oscarami żyć nie będzie.

      Usuń
    2. Wpadka bardziej niż zaskakująca.
      Mam do Oscarów podobny do Twojego stosunek.

      Usuń
    3. Co do wpadki to przyznam, że najbardziej podobało mi się zachowanie Ryana Goslinga, który nie potrafił powstrzymać śmiechu. Bardzo lubię Goslinga, ale teraz polubiłam go jeszcze bardziej. Ja też bym miała problem z zachowaniem powagi:))))

      Usuń
  2. Nie wiem, nie oglądałam, w tej załączonej piosence mam problemy z zaakceptowaniem głosu piosenkarki - nie w moim typie, przesłodzony.

    kolewoczy

    OdpowiedzUsuń
  3. Abstrahujac od tego, ze o Oskarach i filmach na topie, to ja mam zerowe pojecie... ;)
    Ale wyguglowalam ten La La Land, czyli o co chodzi. Wydaje sie fajny, taki Herzschmerz, czyli do bólu serca ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudno dyskutować o filmach, których nie widziałam. W tym tygodniu umówiłam się na Manchester by the Sea. Czytałam bardzo pozytywne recenzje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno bardzo dobry. Ja tez jeszcze nie widziałam.

      Usuń