sobota, 11 marca 2017

Bez ściemniania

Zaczęłam właśnie słuchać audiobooka "Blackout" Elsberga. Tak jak wskazuje tytuł, rzecz jest o tym, że zgasło światło. Wszędzie. Nie mam pojęcia do czego autora ten pomysł zaprowadzi, bo jestem dopiero na samym początku drogi, którą wyznaczył, ale już przeczytaniu zapowiedzi tej lektury miałam parę refleksji. Oczywistych szczególnie dla osoby mieszkającej w mieście. W zasadzie niepotrzebna jest broń atomowa, chemiczna, biologiczna. Żadna broń nie jest potrzebna. Wystarczy wyłączyć światło. Terroryści, którzy pstrykają tu i ówdzie bombami, wydają się jedynie lekkim dyskomfortem.
Po wysłuchaniu kilku pierwszych rozdziałów refleksji mi przybyło. Co prawda na razie dopiero zaczęło być ciemno i jeszcze nie zorientowali się, że zaraz w całej Europie lodówki zaczną się odmrażać, ale ja przecież już wiem, co się stanie... A te moje refleksje? Strasznie jesteśmy niesamodzielni. Te kilkadziesiąt lat wstecz to ciężka praca, by uniezależnić się od przyrody, od rodziny, ale jednocześnie uzależnić się od tylu innych rzeczy. Dziś nawet nie trzeba byłoby wyłączać prądu. Wystarczy zlikwidować internet!
Takie myśli chodziły mi po głowie, gdy w piątkowe popołudnie przechodziłam obok pewnej szkoły w centrum Warszawy. Akurat skończyły się lekcje i dzieciaki tłumnie wyległy na ulicę. Mijałam pewną parę nastolatków. Gdybym miała obstawiać, to właśnie rozpoczynała się ich pierwsza miłość. Ta naiwność, ta nieporadność, ta nieśmiałość. Coś co łączy wszystkich, którzy dopiero przekraczają ten próg. Tak wyglądali nasi dziadkowie, nasi rodzice, my tak wyglądaliśmy. Takich młodych ludzi widziałam nawet w Kairze, w parku, w którym, jak powiedział mi nasz przewodnik, spotykają się nastolatki. Ponieważ złośliwy los sprawił, że szłam bardzo wolno, spotkałam jeszcze raz chłopca, który parę minut wcześniej stał z dziewczyną. Szedł i uśmiechał się do siebie. No to i ja się uśmiechnęłam.
Jaki to ma związek z moimi refleksjami na temat globalnego zaciemnienia? My chyba się mylimy uważając, że świat się zmienia, że ludzie są inni. Tak naprawdę wszystko, co najważniejsze pozostaje bez zmian. I pozostanie taki nawet, gdy zabraknie światła.

Muzycznie trochę romantycznie.


21 komentarzy:

  1. Juz mój swietej pamieci kielecki wujek skrytykowal wiele lat temu swiezutko- nowiutkie i otrzymane w bloku nasze mieszkanie tymi slowami do mojej mamy: jak ci odetna prad i gaz, to tys dziolcha w tym mieszkaniu niewiele warta. I racje mial. Anno Domini 1984.

    Jak wariuja serwery, co sie bardzo rzadko zdarza, to nie idzie pacjenta do szpitala przyjac... ;) pomijajac reszte, tez w sumie niemozliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie bez prądu jest wielki koniec. Chyba nawet woda w kranach nie poleci. Nie mamy pieniędzy, ale i sklepy przestają działać. Pewnie szybko pojawią się złodzieje... Generalnie kicha!

      Usuń
  2. Kilka lat temu w mieszkaniu mojej sąsiadki wybuchł pożar. Oprócz straży pożarnej i pogotowia zleciały się też różne służby i od razu odcięły gaz i prąd. I okazało się, że nic w domu nie można zrobić (choć woda na szczęście była). Horror? Oczywiście, ale okazało się, że bez telewizora i internetu ludzie sięgnęli po książki, wyszli na spacer...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to. Mieszkałam kiedyś w 16-piętrowym wieżowcu. Też był pożar i też nas odcięli. Na gaz czekaliśmy chyba dwa tygodnie (chodziło o to, że musi być całkowicie szczelna instalacja). Dramat. A tak naprawdę to prądu nie mieliśmy chyba pół dnia.
      Bez prądu dla niektórych wyjście na spacer może okazać się niemożliwe. W mojej książce straż pożarna próbuje uwalniać ludzi uwięzionych w rożnych miejscach - marnie jej to idzie, bo zabrakło benzyny (stacje benzynowe bez prądu nie działają!). To prawda, że to horror.

      Usuń
  3. Przed kilkunastoma laty / może wcześniej.../ awarie prądu były na porządku dziennym i trzeba sobie było radzić. Ale wtedy była jeszcze kuchnia na węgiel, więc po przyniesieniu wody wiadrem obiad dało się zrobić.
    Teraz byłoby gorzej, szczególnie zimą... To w pipidówkach, w dużych miastach- szkoda gadać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest wyższość wsi i małych miast. Tam ludzie jednak są bliżej natury, nawet teraz. Chyba kupię wreszcie ten duży baniak wody (tak się od dawna zaleca dla bezpieczeństwa).

      Usuń
  4. Ale to ładnie napisałaś. Bez jakiegoś zadęcia, bez mądrzenia się, tak zwyczajnie.
    I masz rację. Bo ludzie zawsze są tacy sami. Rządzą nimi uczucia i to jest piękne.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Chyba nawet te zmiany są takie same, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało.

      Usuń
  5. Na koniec powiało optymizmem, i tego będę się trzymać! :-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiosna to jeden wielki optymistyczny fajerwerk. Wszystko się odradza. Realnie i symbolicznie. Warto mieć tego świadomość.

      Usuń
  6. jesienna:
    Moja Teściowa będąc trzdziestokilkuletnią kobietą po wojnie leżała na stole operacyjnym w szpitalu, gdy nagle zgasło swiatło, co często się w tedy zdarzało. Lekarze szybko ją zaszyli przy świecach. Uważali, że i tak nie przeżyje. A ona obudziła się rano, wyzdrowiała i dożyła prawie 98 lat. Miała tylko ogromną przepuklinę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam serial "M*A*S*H". Tam jest więcej takich historii. Lekarze działają często w dramatycznych okolicznościach. Chyba jednak przy tym poziomie medycyny mogliby mieć problem z brakiem światła. A może nie?

      Usuń
  7. jesienna:
    W wyrazie wtedy jest literówka. Przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy to jest książka o słynnej awarii w Nowym Jorku 13 lipca 1977 roku? Jeśli tak, to może to opis prawdziwych wydarzeń, jakie wówczas miały miejsce: grabieże, pożary, rozboje, rzeczywiście katastrofa. Prądu nie było przez 25 godzin.

    kolewoczy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. To jest fikcja. Bodaj thriller naukowy. Mo że autora inspirowały tamte wydarzenia, ale wątpię, bo wydaje mi się, że chodzi mu raczej o zastanowienie się nad kondycja współczesnego świata. Z tym, ze dopiero zaczęłam lekturę, więc trudno mi oceniać.

      Usuń
  9. Nie widzę swojego komentarza. Widać go wywaliło. Ale pomijając to, że zaciekawił mnie audiobook. Nie tylko w tym punkcie jedziemy bez trzymanki. Bez nawozów i pryskania plonów nie zbierzemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwne. A ja nie dostałam info o wcześniejszym komentarzu. Audiobook mogę Ci wieczorem podesłać WeTransferem.
      To prawda, że strasznie uzależniliśmy się od rożnych rzeczy. Ja sobie pomyślałam, że nawet wybijając się na niezależność od rodziny czy bogatych państwa i wprowadzając system emerytalny, uzależniliśmy się od państwa:)))

      Usuń
  10. Ciekawy wpis, i trafna obserwacja! Uzależniamy się coraz bardziej od tego, co ułatwia nam życie na codzień.
    Mam nadzieję, że Blackout będzie Ci się podobał. Ja czytałem (uwaga, nie słuchałem;) ), ale nie napiszę nic więcej, żeby nie spoilować ani treści, ani wrażeń :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem na etapie poznawania konsekwencji - jest jakaś narada i przedstawiają, co się będzie wkrótce działo, krowy, szpitale, domy starców. Chce się płakać!

      Usuń