środa, 18 października 2017

Sprawiedliwe zarobki?

Zanim właściwy temat odrobina pracy.  Klikamy tu i głosujemy na pierwszą etiudę Charzykowy 1 - pani w biało-czerwonej kreacji. To nasza koleżanka Fusilka, która rywalizuje z bandą młodziaków. Przyda się jej każdy głos - a glosować można raz dziennie do końca października.
 
Ile dany pracownik powinien zarabiać?
Czy ktoś z Was potrafi na to odpowiedzieć?
Każdemu według zasług?
Każdemu według potrzeb?
Według potrzeb jego czy cudzych?
Moi rodzice mieli sąsiada, prostego robotnika, który wychował się na wsi, nie zdobył żadnego wykształcenia (nie wiem, czy podstawówkę skończył) i przyjechał do miasta za pracą. Znalazł najgorszą z możliwych przy chemikaliach. Ten człowiek tłumaczył kiedyś mojemu ojcu, że to niesprawiedliwe, że dyrektor, który siedzi sobie wygodnie w gabinecie, zarabia więcej niż on i że on przecież też mógłby być takim dyrektorem.
Podaję ten przykład nie dlatego, że chcę się pośmiać z tego faceta. Wręcz przeciwnie! On przypomniał mi, co sama mówiłam w poprzedniej firmie - zresztą gdybyście pogrzebali w starym blogu, to znaleźlibyście wpis na ten temat. Była to mała firemka, a prezes był palantem. PALANTEM. I ten palant zarabiał kilka, a może i kilkadziesiąt, moich pensji. Do dziś zresztą powtarzam, że dla własnego dobrego samopoczucia nie chcę znać ludzi, na których pracuję. Co więc różni mnie i sąsiada rodziców? Sąsiad twierdzi, że się na swojej robocie zna lepiej niż jego dyrektor. Ja też, zresztą mój prezes akurat tego nigdy nie podważał i podobnie jak ja uważał, że w tej robocie jestem lepszą od niego specjalistką. Może różnica polega na tym, że ja wiem, że bez tego palanta może i łatwiej by mi się żyło, ale za to nie miałabym pracy i żadnej pensji, bo choć w swojej robocie jestem naprawdę jednym z lepszych specjalistów, na biznesie się nie znam.

Wróćmy więc do pierwszego pytania. Ile dany pracownik powinien zarabiać?
*Mój ojciec twierdzi, że najwięcej powinni zarabiać robotnicy, bo oni ciężko pracują. Albo ci którzy odpowiadają za produkcje czegoś konkretnego - samochodów, domów, ubrań...
*Poszukiwani specjaliści (nie chodzi o wykształcenie a umiejętności i wiedzę), których niełatwo jest zastąpić powinni zarabiać więcej niż najciężej pracujący pracownik niewykwalifikowany.

*Niedawno spotkałam się z argumentem, że najważniejsze jest wykształcenie i staż pracy. 

*Strajk głodowy rezydentów wyzwolił zaś opinie, że wysokość zarobków powinna być wypadkową odpowiedzialności, jaką dany pracownik ponosi i pożyteczności jego pracy dla społeczeństwa.

*Pojawiają się też głosy, że pensja powinna zależeć od dochodowości firmy. Są to jednak rzadkie opinie i raczej dotyczą kierownictwa najwyższego szczebla.
Ile dany pracownik powinien zarabiać?
Na pewno więcej - w tym jednym chyba się wszyscy zgodzimy?
Średnie krajowe zarobki to ok. 3.2 tys. zł na rękę. To nie jest dużo, a i tak dla części osób to kwota marzeń. Trudno się więc dziwić frustracjom. Myślę, że gdyby jednemu i drugiemu posłowi przyszło żyć przez powiedzmy pół roku za taką kwotę, to inaczej by mówili w Sejmie. Dziennikarzom też by nie zaszkodziło, zwłaszcza tym, którzy piszą o polityce i społeczeństwie, żeby zafundowali sobie taki eksperyment.
Nie ma prostej odpowiedzi na pytanie o sprawiedliwe zarobki. Kołdra zawsze będzie za krótka i zawsze będą różne sposoby na jej ułożenie. Ja recepty na to nie mam, ale staram się mieć więcej zrozumienia dla marznących nóg, które spod kołdry wystają.

Zamieściłam też nowy post na blogu Od kulis. TU KLIKAMY

5 komentarzy:

  1. Gdyby przyszło mi wypełniać ankietę,optowałabym za specjalistami, bo to oni popychają do przodu a tym samym przyczyniają się znacznie do zwiększenia puli do podziału już dla wszystkich. a ponieważ łączy się to również z odpowiedzialnością i pożytecznością ich pracy, więc dodatkowy krzyżyk przy przedostatniej możliwości.
    A ponieważ to nie ankieta, podpisuję się pod ostatnim zdaniem Twojego tekstu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja silnie rozbudowana lewa strona do Twojej opcji dorzuciłaby jeszcze tę z pożytecznością. I żeby była jasność: ani nie jestem niezbędnym specjalistą, ani pożytku aż tak wiele z mojej pracy nie ma. Sumienie ucisza mi wiedza o wpływach na moje konto - nie powalają, ale są OK:)))
      Z tym ostatnim zdaniem problem taki, że trudno czasami wykrzesać z siebie tyle empatii. Ale obiecuję się, że będę się starać.

      Usuń
  2. Sprawiedliwe zarobki, to chyba abstrakcja. Realnie, można je odnosić, do wydzielonej grupy pracowników i proporcji zarobków pomiędzy nimi, w zależności od ich umiejętności i zaangażowania.
    Nie potrafiłbym tej formuły odnieść, porównując np. zarobki i pracę: lekarzy, górników, dziennikarzy, handlowców, czy menadżerów, szczególnie, kiedy jako społeczeństwo, zgodziliśmy się na zasady wolnorynkowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że trafiłeś w sedno. Nie ma czegoś takiego jak sprawiedliwe zarobki i pewnie nie będzie. Nie warto więc porównywać, zazdrościć, choć oczywiście nie sposób się nie złościć, że zarabia się za mało.

      Usuń
  3. Bardzo mi się podoba nowa szata graficzna na Twoim blogu.

    OdpowiedzUsuń