Nawet w totalnie
złej sytuacji zawsze pojawia się jakieś światełko, jakiś punkt, który pokazuje
kierunek, w którym warto zdążać. Na mój rozum, nie za wielki, tym światełkiem są
ludzie. Fusilla poprosiła
mnie, żeby podziękować Wam za głosowanie na nią w konkursie "Czy to siara
mieć ambaras". Bo wygrała. Jej konkurencją była banda małolatów z bandą
znajomych małolatów, a każdy z tych małolatów jest znacznie lepszy niż my w
posługiwaniu się komputerem czy telefonem. A jednak to nie żadne z tej bandy
wygrało tylko Fusilka. Bo była dobra. To na pewno. Ale miała też coś jeszcze
nas wszystkich. Myślę, że naprawdę wiele możemy. Stać nas na pokonanie każdej
trudności. Jeśli tylko to przyjdzie nam do głowy. Tak więc brawo Ty
Fusilko i brawo my!
Jesień na
zdjęciach jest piękna. Sama mam mnóstwo takich zdjęć, bo właśnie piękno jesieni
gnało mnie przez lata w polskie góry. Ile jednak jest tej pięknej jesieni?
Jeździłam na jesienne urlopy na przełomie września i października, miałam przez
dwa tygodnie piękną pogodę i mogłam podziwiać różnorodne kolory górskich lasów,
ale gdy wyjeżdżałam zwykle lało i robiło się posępnie. Spójrzmy prawdzie w oczy
- jesień to kicha. Wieje, leje, szaro, ponuro, a do tego jeszcze człowiek się
przeziębia. I tak przez najbliższym kilka miesięcy, gdyż polska zima niczym
szczególnym się od jesieni nie różni. Poza tymi dwoma czy trzema tygodniami z
pięknymi śnieżnymi widoczkami. Z całą pewnością wykrzesam z siebie energię i
jeśli tylko będzie biało w któryś weekend, to pojadę do Puszczy
Kampinoskiej, a może nawet do Żelazowej Woli. Zrobię ładne zdjęcia, ale za
stara jestem, żeby uwierzyć, że stan na zdjęciach jest constans. Nie jest.
Biało jest przez jeden dzień, a potem wieje, leje, szaro, ponuro, a do tego
jeszcze człowiek się przeziębia. Czy mają przed
sobą taką perspektywę można mieć dobry humor? Bez szans. Nawet witamina D
niespecjalnie pomaga, choć wolę nie sprawdzać jak by to było bez tej witaminy. Jesień jest
ponura także z innego powodu. Jesienią ludzie umierają. Od lat obserwuję, że w
okolicy Wszystkich Świętych umiera przynajmniej jedna znana osoba. W tym
roku mieliśmy prawdziwy wysyp. Mnie najbardziej zabolało odejście Władysława
Kowalskiego, ale był on jednym z wielu. Dziś np. zmarła Alina Janowska. Nie
dlatego jednak napisałam, że ludzie umierają jesienią, bo umarło kilku aktorów.
Napisałam tak, bo najpierw to sprawdziłam. I taka jest prawda. Najwięcej zgonów
jest w końcówce roku, przy czym pierwsze miejsce należy się grudniowi, czyli
trochę jeszcze przed nami. Czemu ja o takich
sprawach? Bo dopadła mnie jesienna depresja wspomagana tym, że wszystko idzie
nie tak jak powinno. Biuro turystyczne, z którym jeżdżę od lat, od prawie dwóch
miesięcy nie jest w stanie odpowiedzieć na moją reklamację hotelu, do którego mnie
wysłało. Przyjaciółka, która uczestniczyła w bodaj tylko jednej demonstracji
antyrządowej, nakrzyczała na mnie, że nie rozumiem, jakie zagrożenie niosą
rządy PiS. PiS zaś uważa, że przesadzam w obawach przed rządami PiS, więc czeka
mnie lada moment sprawa w sądzie, po której być może przestanę być osobą
niekaraną. Mój ojciec jest poważnie chory. Ja nie aż tak bardzo, ale też... A
na zewnątrz plucha. Można mieć dobry nastrój? Na poprawę humoru
jedna z moich ulubionych jesiennych piosenek. A tak na marginesie, to jednak te
jesienne piosenki lubię najbardziej. Ot, taka ciekawostka.