czwartek, 21 września 2017

W dżungli

Dziś puchar trafia do... Doroty Warakomskiej! Brawa, dla pani dziennikarz, gromkie brawa, bo zasłużyła.
A teraz uzasadnienie. W drodze do pracy usłyszałam fragment (jadę krótko, więc nie załapałam się na całość) wywiadu dziennikarki z Rafałem Grupińskim. Ćwiczony był głośny temat, a więc samobójcza śmierć 14-letniego Kacpra. Oczywiście skrytykowano minister edukacji narodowej, której wydawało się, że z gimnazjami zlikwiduje problemy dorastania, była mowa o zajęcia antydyskryminacyjnych. W pewnej chwili dziennikarka zaatakowała swojego gościa. Zarzuciła mu, że jedną z przyczyn homofobii w szkołach jest to, że PO… nie wprowadziła obiecanych związków partnerskich. I właśnie za to finezyjne powiązanie tych dwóch spraw postanowiłam Dorotę Warakomską nagrodzić wirtualnym pucharem.
Tak po prawdzie to nagrodzić też należałoby i innych. Głównie środowiska LGBT, które na tej sprawie budują obecnie swoja pozycję. I wszystkich, którzy pozwalają sobie wmówić, że w tym przypadku chodzi o homofobię, gdy tymczasem chodzi o rzecz znacznie bardziej poważną, której homofobia jest tylko małym fragmentem.
Bycie nastolatkiem to totalna kicha. Nawet lata temu, gdy ja byłam nastolatką, wszyscy mieliśmy przerąbane. Mix hormonów i zakłóconego odbioru rzeczywistości sprawiał, że często człowiekowi nie chciało się żyć, a dodajmy, że nastolatek życia w ogóle nie ceni, ot ten wiek tak ma. Gdy w Ursusie wybudowano pierwszy wieżowiec, to zaraz potem wyskoczyła z niego dziewczyna, a rok później chłopak. Chłopak był z ogólniaka, a dziewczyna nie wiem skąd. Dwóch moich kolegów nie weszło w dorosłe życie, bo skończyli ze sobą - obaj byli trochę po 20-tce (już nie nastolatki, ale poziom zrównoważenie psychicznego podobny).
Samobójstwa wśród nastolatków nie są więc niczym nowym. Podobnie jak gnębienie innych uczniów. Przerażającą nowością jest skala i poziom. Pamięć społeczna coraz bardziej zaczyna przypominać pamięć złotej rybki. Wystarczyły więc wakacje, żeby zapomniano nastolatki kopiące koleżankę czy młodzieńców wyrzucających kolegę przez balkon. A ile jest spraw, o których nie wiemy?
Problemem nie jest więc homofobia i żadne związki partnerskie tego nie rozwiążą. Problemem jest wszechogarniająca agresja. Dzieci z natury są agresywne - gdyby rodzice nie pilnowali, to pewnie niektóre szybko by się pozabijały łopatkami w piaskownicy. Ta agresja z wiekiem jest tłumiona i kierowana na inne tory, np. sport. Tyle że jak dziecku wytłumaczyć, że nie wolno krzywdzić innych ani czynem, ani słowem, skoro dorośli naokoło skaczą sobie do oczu.
Wtręt tylko pozornie nie na temat. Wiecie, co usłyszałam kiedyś od pani zajmującej się narkomanią? Że jednym z powodów jest to, że rodzice powtarzają, że bez kawy nie są w stanie normalnie funkcjonować, że sięgają po papierosa, żeby się uspokoić itp. Generalnie chodzi o to, że młody człowiek dorasta w przekonaniu, że na problemy dobre są różne używki. Czemu więc nie wyciszać się marihuaną czy heroiną? Czemu nie pomagać sobie w nauce kokainą?
Totalnie rozpieprzony system szkolny, coraz mocniej widoczna wojna polsko-polska, chamienie życia publicznego. To są powody tego, że szkoła zaczyna przypominać dżunglę, w której uchować się mogą tylko najsilniejsi i najsprytniejsi. Nie trzeba być gejem, żeby być skopanym, w niektórych środowiskach wystarczy przyjść w butach nie tej firmy.
Tyle że na tę rosnącą agresje nikt nie ma pomysłu, a homofobia jest prostszym temat - komuś się wydaje, że pomogą nowoczesne podręczniki do wychowania seksualnego czy zajęcia antydyskryminacyjne. Zdrowia szczęścia. Nie pomogą. Wróżę, że będzie jeszcze gorzej.
Zapraszam na pozostałe blogi: Od kulis i Tęcza w kałuży

19 komentarzy:

  1. O postępującym schamieniu społeczeństwa piszę od dawna. Wzrost agresji... w pewnym stopniu ma na to wpływ przyrost demograficzny - mam na myśli skalę światową. Jak ściśniesz jakiekolwiek żywe organizmy: ludzi, szczury czy króliki w zbyt ciasnym pomieszczeniu, poziom agresji będzie wzrastał. Świat robi się dla nas za mały nie tylko w sensie przestrzennym, geograficznym, ale w sensie przestrzeni psychicznej także. Płacimy za postęp cywilizacyjny i za... degenerację osobniczą. Co by nie mówić, medycyna próbuje odwracać naturalny bieg rzeczy, naturalną selekcję, umożliwiając życie jednostkom, które dawniej nie miałyby szans na przeżycie. Może, paradoksalnie, dosięgła nas zemsta ewolucji?

    kolewoczy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jednak stawiałabym na to, że stale przesuwane są granice. Mam oczywiście na myśli nasz krąg kulturowy. Od dziesiątek lat nie mamy żadnych poważnych zagrożeń - nie ma wojen, kataklizmów. To sprawia, że nie ma powodów, żeby społeczeństwo trzymało się razem i przestrzegało przyjętych norm. Wręcz przeciwnie, sytuacja sprzyja eksperymentowaniu z tym jak to jest, gdy olejemy kolejną normę.

      Usuń
    2. Czyli mówiąc inaczej, w d... się ludziom przewraca. Dorosłym i smarkaczom. Teoria agresji przez zagęszczenie też do mnie przemawia. Na szczęście, z własnym dzieckiem nie miałam problemu z czynną bądź bierną agresją, ale my to prowincjusze ;)zobaczy się, jak to będzie u wnuków. Ogólnie to nieciekawe czasy mamy.

      Usuń
    3. Kłania się Darwin.
      Jest nas za dużo. Wojna, epidemia, bo w ograniczenie rozrodczości nie wierzę. A do tego czasu agresja w przepełnionej klatce

      Usuń
    4. Lucy, ja na to stawiam. Żyjemy w czasach dobrobytu i spokoju i najwyraźniej nam to nie służy. To że nie miałaś problemu z własnym dzieckiem o niczym niestety nie świadczy, gdyż o Twoim losie już niedługo decydować będą młodzi kończący te survivalowe szkoły. I to bedzie problem:(((

      Usuń
    5. Kalino, prawdopodobnie jesteśmy w przededniu ograniczania liczby ludności. Natura zawsze jakoś sobie z tym radziła, wiec pewnie i teraz sobie poradzi.

      Usuń
    6. Tez sie tej samoregulacji natury obawiam, mam przed nia respekt. Te ostatnie huragany nad Ameryka to tez nie tak same z siebie i nie bez sensu sie mnoza.
      Hm, co do dzieci, jakie by nie byly, u nas tego towaru za duzo nie ma ;/

      Usuń
  2. Ależ miła Pani, przecież reforma edukacji przewidziała wszystko, nawet pomoc psychologiczną (choć tylko na poziomie ministerstwa). Przemocy żadnej nie będzie, bo szkołę się rozwiąże, bo to jedynie słuszne rozwiązanie. Zburzyć i od nowa postawić. A w ogóle dawniej gówniarz dostał po gaciach i spokój był, zapytajmy Prezesa on pamięta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PiS niestety ma skłonność do rozwiązywania problemów metodami, które sprawdziły się w przeszłości, nie uwzględniając tego, ze czasy już inne. Choć przyznam, że ja akurat uważam, że młodzi powinni mieć trochę ograniczeń, choćby po to, żeby mieli się przed czym buntować, z tym że jestem w tym osamotniona:)))

      Usuń
  3. W końcu przyjedzie walec i wyrówna!

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudno,żeby się agresja nie rozrastała, skoro nie tylko sączy się zewsząd ale i ma akceptację i wsparcie władzy.:(

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś, jednej mamie (w rodzinie), gdy jej córki miały 8 i 9 lat, zasugerowałem, by uczyła ich pokory i poprawności życiowej, ofuknęła mnie, mówiąc mi, że mam coś nie w porządku z głową, bo większą wartość od pokory, ma bezczelność. Już wyrosły, dostrzegam u nich bezczelność, pokory nie spotykam. Mimo różnych instytucji, najważniejszym ogniwam podstawowych zasad, kształtujących osobowość człowieka, jest najbliższa rodzina. Reszta, to przypadkowe uwarunkowania, które młody człowiek spotyka na swojej życiowej drodze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I niestety rzeczywiście tak jest, ze pokora to dziś raczej wada niż zaleta. Obecnie trzeba być przebojowym i trzeba się wyróżnić. Inaczej trudno zaistnieć gdziekolwiek:((((

      Usuń
  6. Moje dzieciaki jak się buntowały i były strofowane, odpowiadały "burza hormonów" i bywało, że trzaskały drzwiami. To prawda, nastolatek to chodzący wulkan, ale skąd dziś u nich tyle wulgarności i chamstwa?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba mamy taki trend. Pewnie też działa prawo Kopernika, że pieniądz gorszy wypiera lepszy. Do tego dochodzi internet, gdzie anonimowo można się wyżywać, co niestety przenosi się potem na zachowanie w realu. No i tracimy autorytety, a jak nie ma autorytetów, to nie ma do kogo równać.

      Usuń
  7. Przemoc rówieśnicza. To było zawsze. Wydaje mi się, że za moich czasów (ponad 60 lat temu) nie dochodziło do tak ekstremalnych prześladowań, ale tłumaczę to tym, że ówczesna młodzież nie oglądała filmów tak naładowanych agresją jak to jest obecnie.
    Lew Tołstoj w trylogii Dzieciństwo, lata chłopiece, młodość, pisze, ze chłopcy w wieku lat 14 zdolni są do okrutnych zbrodni , których nie potrafią wytłumaczyć.
    14 lat - w pierwotnych społecznościach, to był wiek, w którym chłopiec zaczynał okres inicjacji - spędzał kilka lat pod nadzorem starszych plemienia, którzy uczyli go odpowiedzialności, dyscypliny, samodzielności, szacunku dla natury, ludzi i tradycji.
    Zauważmy, nie robili tego rodzice. Oni są zbyt blisko swojego dziecka, żeby mogli ocenić obiektywnie sytuację.
    Obecnie młodzieży wbija się w głowę, że nie istnieją żadne autorytety, więc czego się spodziewać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero co napisałam o autorytetach i zaraz u Ciebie też o tym przeczytałam. To rzeczywiście poważny problem. Tak się sobie pomyślałam, że dzieciaki teraz nie zawsze mogą dać upust nadmiarowi energii. Kiedyś latało się po podwórku. Jak teraz siedzą przed komputerami, to kumulują to w sobie. A poza tym tyle osób chce mieć więcej niż może mieć... To przecież rodzi frustracje, zwłaszcza u młodych.

      Usuń