Dziś będzie na poważnie, a więc o zapowiedzianych zmianach w polskim szkolnictwie.
Ale zaczniemy niepoważnie, bo od żartu:
Przybiega dzieciak na stację benzynową z kanistrem:
- Dziesięć litrów benzyny, szybko!
- Co jest? Pali się?
- Tak, moja szkoła. Ale trochę jakby przygasa.
Postanowiłam napisać o szkolnictwie, bo wdałam się dziś w pyskówkę z jakimś młodym człowiekiem, który chciał, by już teraz zacząć protest w sprawie zapowiedzianych zmian w oświacie, a konkretnie, żebyśmy ruszyli z obroną gimnazjów. Nie jestem specjalnie biegła w sprawach oświaty, choć z wykształcenia jestem dydaktykiem. Problem w tym, że papiery dydaktyka zdobyłam ćwierć wieku temu, więc dziś są raczej nieaktualne. Jednak nawet patrząc z pozycji laika wiem, że z polską (a pewnie nie tylko polską) szkołą źle się dzieje, a gimnazja sprawy nie poprawią. I to niezależnie od tego, czy gimnazja zlikwidujemy, czy zostawimy. Tak naprawdę to ja tylko z jednego powodu jestem przeciw zapowiedzianym zmianom - jeśli teraz coś ruszymy, to przez kolejne kilkanaście lat nie będzie można przeprowadzić żadnej reformy.
Żart nr 2:
– Jasiu, czy mam zadzwonić do twojej mamy?
– A czy moja mama dzwoni do pani i żali się, że nie radzi sobie w pracy?
Na mój mały rozumek polska szkoła nadal jest nastawiona na to, by dostarczyć uczniom wiedzę. Problem w tym, że dostarczana wiedza nie jest dziś warta funta kłaków. Wiedza się zdewaluowała. Kiedyś wiedza była kapitałem. Dziś wiedzę najgorszy obszczymur ma w swoim telefonie. Młodzi świat postrzegają zupełnie niż moje pokolenie i pokolenia sąsiedzkie. Internet zmienił dosłownie wszystko. Szkoła więc powinna wyposażać ucznia w podstawowe narzędzia - czytanie, pisanie, liczenie. Ale przede wszystkim powinna rozwijać ciekawość i uczyć korzystać z tej wiedzy w telefonie. Jak? A skąd ja mam wiedzieć? Ja mam mały rozumek i przeterminowany dyplom dydaktyka.
Sama kiedyś pisałam o kanonie literatury, który trafił szlag. Żal mi go i uważam, że to źle, że go trafił szlag. Fakty są jednak takie a nie inne i jak pisał poeta z mojego kanonu "trzeba z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe, a nie w uwiędłych laurów liść z uporem stroić głowę". A pisał pewnie ze 150 lat temu.
A my dziś dyskutujemy nad tym, ile klas ma liczyć podstawówka i czy gimnazja są potrzebne. Jakby to naprawdę miało jakieś znaczenie.
A oto piosenka, którą śpiewaliśmy w moim liceum: