środa, 6 czerwca 2018

Karteczkowa rozmowa






Koleżanka znajduje od pewnego czasu na swojej klatce schodowej różne karteczki pisane przez kogoś do kogoś. Nie wiem jak Was, ale mnie to już w ogóle nie dziwi. Widziałam wiele takich kartek, o wielu czytałam, bo gdy posucha na tematy, to w mediach lokalnych pojawia się tekst o karteczce upominającej sąsiadów, którzy zbyt głośno uprawiają seks. Nie do końca rozumiem, czemu kartki wieszane są w ogólnie dostępnym miejscu, a nie np. wrzucane do skrzynki pocztowej osoby, która nam podpadła, ale ja generalnie nie rozumiem tych kartek, więc czemu miałabym rozumieć akurat to.
U mnie w bloku ktoś kiedyś powiesił karteczkę: "Czy nikt nie czuje smrodu na klatce?". Długo myślałam nad tym, co autor miał na myśli, ale nie odkryłam tego. Miałam nawet ochotę dopisać, że ja czuję, ale po namyśle zrezygnowałam. Smród dochodził z piwnicy. Ponieważ mnie też męczył, to zlokalizowałam źródło, powiedziałam o tym dozorczyni i za kilka dni śmierdzieć przestało (oszczędzę Wam informacji o przyczynach).
Jakieś czas temu zaczepiła mnie dozorczyni, żeby powiedzieć, że z mojego mieszkania zwisa jakiś kabel, który przeszkadza sąsiadom. Chodziło o pozostałość po antenie poprzednich właścicieli, o której nawet nie wiedziałam. Problem szybki i łatwy do rozwiązania. Ciekawe było jednak, że sąsiedzi woleli iść z tą sprawą do dozorczyni niż bezpośrednio do mnie. Przy czym nadmieniam, że choć robię groźne wrażenie i nawet mam kij bejsbolowy pod biurkiem, to jednak nikogo jeszcze nie pobiłam, nie pogryzłam i generalnie jestem nieszkodliwa dopóki się mnie nie drażni. 
Niedawno przez całkowite gapiostwo wepchnęłam się do kolejki w Biedronce. Kobieta przed którą weszłam, zamiast powiedzieć "tam jest koniec kolejki", powiedziała głośno do swojej córki: - Nie uważasz i ludzie przed tobą stają. Gdy zapytałam, czy o mnie mówi, odpowiedziała, że mówi nie do mnie tylko do córki. Przeprosiłam za sytuację, bo naprawdę nie mam w zwyczaju wpychać się przed nikogo, ale nie omieszkałam zauważyć, że jako taka kultura nakazuje, by swoje uwagi kierować bezpośrednio do osoby, do której się ma zastrzeżenia. 
Gdy byłam bardzo małym dzieckiem, zdarzało mi się, że wstydziłam się i chowałam za mamą, kiedy ktoś obcy do mnie zagadywał. Mama wtedy mówiła: - Nie bądź dzika, przywitaj się. 
Czy świat dziczeje i dlatego nie jesteśmy już w stanie rozmawiać normalnie z sąsiadami? Może to efekt internetu, który sprawia, że coraz częściej kontaktujemy się ze sobą wirtualnie i staramy się tę wirtualność przenosić do realnego życia?
OK. Czas na wnioski. Jaki by powód nie był, to jest pojebane!

6 komentarzy:

  1. Wiesz, ludzie rzadko lubią wystawiać się na bezpośrednią konfrontację - wolą półśrodki lub osoby trzecie... niestety.
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem nie wiadomo, kto brudzi czy halasuje, moze dlatego te karteczki tak ogólnie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Odniosę się do konkluzji - ano jest. Bywa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boimy się reakcji, tyle chamstwa nas otacza, że czasami strach odezwać się

    OdpowiedzUsuń
  5. Też tak uważam jak Tanczaca_w-deszczu.

    OdpowiedzUsuń