Koleżanka
znajduje od pewnego czasu na swojej klatce schodowej różne
karteczki pisane przez kogoś do kogoś. Nie wiem jak Was, ale mnie
to już w ogóle nie dziwi. Widziałam wiele takich kartek, o wielu
czytałam, bo gdy posucha na tematy, to w mediach lokalnych pojawia
się tekst o karteczce upominającej sąsiadów, którzy zbyt głośno
uprawiają seks. Nie do końca rozumiem, czemu kartki wieszane są w
ogólnie dostępnym miejscu, a nie np. wrzucane do skrzynki pocztowej
osoby, która nam podpadła, ale ja generalnie nie rozumiem tych kartek,
więc czemu miałabym rozumieć akurat to.
U mnie w bloku ktoś kiedyś powiesił karteczkę: "Czy nikt nie czuje smrodu na klatce?". Długo myślałam nad tym, co autor miał na myśli, ale nie odkryłam tego. Miałam nawet ochotę dopisać, że ja czuję, ale po namyśle zrezygnowałam. Smród dochodził z piwnicy. Ponieważ mnie też męczył, to zlokalizowałam źródło, powiedziałam o tym dozorczyni i za kilka dni śmierdzieć przestało (oszczędzę Wam informacji o przyczynach).
U mnie w bloku ktoś kiedyś powiesił karteczkę: "Czy nikt nie czuje smrodu na klatce?". Długo myślałam nad tym, co autor miał na myśli, ale nie odkryłam tego. Miałam nawet ochotę dopisać, że ja czuję, ale po namyśle zrezygnowałam. Smród dochodził z piwnicy. Ponieważ mnie też męczył, to zlokalizowałam źródło, powiedziałam o tym dozorczyni i za kilka dni śmierdzieć przestało (oszczędzę Wam informacji o przyczynach).
Jakieś
czas temu zaczepiła mnie dozorczyni, żeby powiedzieć, że z mojego
mieszkania zwisa jakiś kabel, który przeszkadza sąsiadom. Chodziło
o pozostałość po antenie poprzednich właścicieli, o której
nawet nie wiedziałam. Problem szybki i łatwy do rozwiązania.
Ciekawe było jednak, że sąsiedzi woleli iść z tą sprawą do
dozorczyni niż bezpośrednio do mnie. Przy czym nadmieniam, że choć robię groźne wrażenie i nawet mam kij bejsbolowy pod biurkiem, to jednak nikogo jeszcze nie pobiłam, nie pogryzłam i generalnie jestem nieszkodliwa dopóki się mnie nie drażni.
Niedawno
przez całkowite gapiostwo wepchnęłam się do kolejki w Biedronce.
Kobieta przed którą weszłam, zamiast powiedzieć "tam jest
koniec kolejki", powiedziała głośno do swojej córki: - Nie
uważasz i ludzie przed tobą stają. Gdy zapytałam, czy o mnie
mówi, odpowiedziała, że mówi nie do mnie tylko do córki.
Przeprosiłam za sytuację, bo naprawdę nie mam w zwyczaju wpychać
się przed nikogo, ale nie omieszkałam zauważyć, że jako taka
kultura nakazuje, by swoje uwagi kierować bezpośrednio do osoby, do
której się ma zastrzeżenia.
Gdy
byłam bardzo małym dzieckiem, zdarzało mi się, że wstydziłam
się i chowałam za mamą, kiedy ktoś obcy do mnie zagadywał. Mama
wtedy mówiła: - Nie bądź dzika, przywitaj się.
Czy
świat dziczeje i dlatego nie jesteśmy już w stanie rozmawiać
normalnie z sąsiadami? Może to efekt internetu, który sprawia, że
coraz częściej kontaktujemy się ze sobą wirtualnie i staramy się
tę wirtualność przenosić do realnego życia?
OK.
Czas na wnioski. Jaki by powód nie był, to jest pojebane!
Wiesz, ludzie rzadko lubią wystawiać się na bezpośrednią konfrontację - wolą półśrodki lub osoby trzecie... niestety.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Czasem nie wiadomo, kto brudzi czy halasuje, moze dlatego te karteczki tak ogólnie?
OdpowiedzUsuńOdniosę się do konkluzji - ano jest. Bywa.
OdpowiedzUsuńBoimy się reakcji, tyle chamstwa nas otacza, że czasami strach odezwać się
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam jak Tanczaca_w-deszczu.
OdpowiedzUsuńJak Ci się żyje?
OdpowiedzUsuń