75 proc. moich rodaków chce rządów silnej ręki z sobie tylko znanych przyczyn. Ja jedynie mogę się domyślać, jakimi to krętymi ścieżkami podążają ich myśli. Nasuwa mi się wiele hipotez, ale chciałam zająć się tylko jedną. Otóż ludzie kochają proste rozwiązania bądź ludzi stać jedynie na proste rozwiązania. Przykład: Jeśli chleba nie ma, to go dowieźmy. Proste, prawda? Choć są pewnie i tacy, którzy widzą spore pułapki w takim myśleniu.
Często w internecie czytam propozycje takich właśnie prostych rozwiązań.
Ograniczmy liczbę posłów, to choć trochę oszczędzimy na pasożytach.
Każdy poseł i kandydat na ministra, premiera czy prezydenta powinien być badany psychicznie, a dzięki temu unikniemy sytuacji, że wariat odpowiada za bezpieczeństwo państwa (oczywiście to przykład hipoteczny, nie mam nikogo na myśli).
Gdyby kary były wyższe, to było mniej przestępców. I pokrewne: za dobrze się łobuzom żyje w więzieniach.
Mogłabym podać jeszcze wiele przykładów, bo praktycznie na każdy problem ludzie mają proste rozwiązania.
Ja tak sobie nawet myślę, że sukces rządzącej partii w pewnym stopniu polega na tym, że stosuje właśnie takie rozwiązania.
Brakuje rodzinom wielodzietnym pieniędzy? No to im je dajmy!
Nie wiemy, kto ma telewizor w domu i nie płaci abonamentu? No to niech nam kablówki powiedzą. Prawda jest taka, że wymaganie od prostych ludzi skomplikowanego myślenia, jest związane z pewną fantazją ułańską. A prawda jest taka, że dziś praktycznie każdy może wypowiedzieć publicznie swoją opinię i teoretycznie opinię tę mogą przeczytać ludzie mający wpływ (celowa nie piszę na co, bo te wpływy mogą być różne).
Czytelnicy tego bloga, jeśli wytrwali ze mną czasami nawet kilka lat, prości nie są. Gdybym jednak mogła teraz zwrócić się do prostych ludeczków, to z pewnością bym napisała: Kochani! Takie rozwiązania są zwykle o kant dupy potłuc. Żeby zastosować jakiekolwiek rozwiązanie, trzeba przewidzieć wszystkie możliwe warianty i wszystkie możliwe konsekwencje. I dlatego to fachowcy zajmują się pewnymi sprawami, a nie ludzie, którym się wydaje, że są mądrzy, bo przeczytali jedną gazetę i obejrzeli jeden wywiad w telewizji.
W kąciku muzycznym nowość. Clip do piosenki z płyty, której jeszcze nie mam. Ale tylko jeszcze:)))
Test psychologiczny powinien byc oboeiazkowy, u nas chcieli businessmana, ktory jest odmienny, szybki i mamy klowna, szybka bedzie tylko, mam nadzieje, jego kadencja kilka miesiecy (impeachment) zamiast czterech lat.
OdpowiedzUsuńMam całe mnóstwo wątpliwości w podobnych sprawach. Bo tak naprawdę to trochę jak próba przewidzenia przyszłości. Problemem chyba nie są problemy psychiczne bądź psychologiczne kandydata, a raczej jego wyborców. Trzymam kciuki za USA, bo jest naprawdę mało fajnie. U nas to anegdota, u Was - nic śmiesznego.
UsuńAno o kant dupy potluc.
OdpowiedzUsuńA co do rzadów, to jakos stale sprawdza sie to powiedzenie, ze korytko zawsze to samo, tylko swinie sie zmieniaja.
I ze jeszcze sie nie urodzil, coby wszystkim dogodzil.
A tak z drugiej strony Odry patrzac na sprawe, zdaje mi sie, ze 500+ to kompletna porazka, jesli chodzi o strone moralna.
O Antonim, co to wola do broni, to nawet pisac mi sie nie chce.
500+ chyba całkowitą porażką nie jest. Wiele rodzin na tym skorzystało i dobrze, że skorzystało. Nie wiem, czy państwo będzie miało z tego pożytek, a poza tym rzeczywiście sporo patologii przy okazji. Ot, kolejne proste rozwiązanie:)))
UsuńAle 500+ rozwiązuje sprawę na teraz, a co z odleglejszą perspektywą?
UsuńTo jest własnie problem prostych rozwiązań. Wprowadzono 500+, coś załatwiono, ale nie uwzględniono skutków ubocznych i efektów długoterminowych. W przyszłości będzie dług do spłacenia i dramat wielu rodzin, które nagle stracą dochód, bo dzieci dorosną i 500+ przestanie się należeć. Rzeczywiście przybędzie nam dzięki programowi obywateli, ale tu rodzi się pytanie, czy z tymi obywatelami nie przybedzie nam problemów:)))
UsuńZawsze z badań wyłaniało się społeczeństwo autorytarne. Nie tak mało chciało w latach 80 nie wolności ale by rządził proboszcz, nie I sekretarz. To raczej był mit o tym jak to my niby kochamy wolność. A to tylko warcholstwo i pogardą .dla prawa.
OdpowiedzUsuńWolność, równość, demokracja. To najczęściej skandowane na marszach hasło. Przyglądam się temu, co dzieje się w ruchach opozycyjnych. Te pojęcia to rzeczywiście tylko teoria. Fajnie brzmią, ale to tyle:(((
UsuńByłem i chyba jestem zwolennikiem: silnej, skutecznej władzy, bo tylko taka może coś zmieniać. Ale czy tylko na lepsze? Rządzenie we współczesnym świecie, to skomplikowany proces, wymagający umiejętności i wiedzy. Tu nie wystarczą polityczne przekonania i populizm. Jestem zwolennikiem upraszczania, a nie komplikowanie zasad współżycia ludzi i narodów.
OdpowiedzUsuńMoja dewiza to: mniej rządzących, zakazów i ograniczeń. Kary współmierne do przestępstw.
Ja może też nie miałabym problemu z silną władzą, gdyby nie jeden słaby punkt. Może się mylę, ale zdaje się, że historia świata nie zna rządów silnej reki, które nie doprowadziły do dyktatury.
Usuńjesienna:
OdpowiedzUsuńGdy się rozglądam dokoła, to widzę, że w naszym społeczeństwie dominuje niechęć obywateli biedniejszych do tych bogatszych, białych do kolorowych, chrześcijan do wyznawców innych religii. I ta niechęć jest podsycana różnymi nieodpowiedzialnymi wypowiedziami.
To prawda, ja tylko dodałabym, że te niechęci nie są jednostronne - biedni tak samo nie lubią bogatych, jak bogaci biednych (tak w uproszczeniu).
UsuńProste rozwiązanie niejedno ma imię. Proste rozwiązanie do indywidualnego domowego użytku- czemu nie, natomiast proste rozwiązanie na miarę społeczeństwa i państwa- nie ma szans się pozytywnie sprawdzić- i tu pełna zgoda.
OdpowiedzUsuńW domowym użytku te proste rozwiązania też często nie są takie proste, bo pracowały nad nimi pokolenia:)))
Usuń"Żeby zastosować jakiekolwiek rozwiązanie, trzeba przewidzieć wszystkie możliwe warianty i wszystkie możliwe konsekwencje".
OdpowiedzUsuńNiestety, to jest niemożliwe. Takie podejście prowadzi do odwlekania decycji i tworzenia rozbudowanych, trudnych do zrozumienia przepisów.
Pewnie zaliczam sie do tych 75%.
Pewnie nie jest możliwe, bo życie lubi zaskakiwać, ale to nie znaczy, że nie należy przewidywać konsekwencji działań czy wprowadzanych rozwiązań. Wspominasz o odwlekaniu decyzji. Tu pojawia się problem, co rozumiemy przez odwlekanie. W Polsce parę rzeczy wprowadzano w ciągu kilku nocy. To szynko, za szybko, w sam raz? Trzy miesięczne konsultacje społeczne to za długo, za krótko czy w sam raz? Prosty i zrozumiały przepis, który w konsekwencji wyklucza 1000 osób to dopuszczalna strata? Nie jestem fanką długiego debatowania i bicia piany (zresztą moi znajomi mogą poświadczyć, że sprzęt AGD, RTV i komputery kupuję w kilka minut - po prostu wiem, co mi potrzebne i nie tracę czasu na drobiazgi), ale życie mnie nauczyło, że warto na każdy problem spojrzeć z kilku punktów widzenia i przy każdy warto rozważyć ewentualne zagrożenia. A mając wiedzę można decydować bardzo szybko:)))
Usuń