poniedziałek, 6 listopada 2017

Trudny temat

Seksualny skandal w Hollywood nabiera tempa. Dziś chyba najbardziej zamknięci na świat kultury ludzie słyszeli o kolejnych zarzutach, a na pewno kojarzą nazwiska głównych bohaterów. Jest to też jeden z najczęstszych tematów dyskusji nie tylko na forach internetowych. Przyznam, że jako osoba bardzo naiwna liczyłam na to, że ta sprawa zmieni nasze patrzenie na sprawy molestowania, wykorzystywania, nękania, jednym słowem grania seksem nie fair, delikatnie to nazywając. Kiedyś nawet użyłam określenia, że teraz oczy wszystkich kobiet powinny być zwrócone w stronę Hollywood. Teraz zaczynam podejrzewać, że to kolejna burza w szklance wody.
Skąd mój brak wiary? Z dyskusji, w której brałam niedawno udział. Uczestniczyło w niej pięć kobiet, a więc grupa mało reprezentatywna, ale wszystkie za to z grupy kojarzonej z tolerancją i nowoczesnością.
Przedmiot sporu: Jak traktować kobiety, które zgodziły na seks w nadziei, że coś załatwią? Jako ofiary czy jako osoby, które są same sobie winne, że tak delikatnie to określę.
Dla mnie to rozważanie czysto teoretyczne, bo jakieś tam propozycje kiedyś miałam, ale przez łóżko mogłam sobie załatwić przychylność szefa i ewentualne korzyści w nieokreślonej przyszłości. Nigdy nie dostałam propozycji, od której mogło zależeć moje życie zawodowe, ale też nigdy nie miałam marzeń zawodowych i zbyt wielkiej ambicji, a za to miałam sporo szczęścia i dzięki temu dostawałam czasami rzeczy nim zdążyłam o nich zamarzyć.
Ale co by było, gdyby tak ze 20 lat temu pojawił się facet, który by mi powiedział: - Zostaniesz ważną szefową, która może dzięki swojej pracy zmieniać świat, a do tego będziesz miała miesięczną pensję w wysokości dotychczasowych rocznych zarobków, ale musisz mi się oddać. Czy byłabym w sprawach seksu nadal beztroska jak pasikonik i uważała seks za fajną męsko-damską zabawę? A może bym się zgodziła? Bo wiem, to akurat wtedy przemyślałam, że gdyby ktoś za seks zaoferował mi mieszkanie, to zacisnęłabym zęby i poszłabym na to. Nikt mi nie zaproponował, a ja sama też nic w tym kierunku nie zrobiłam, więc nadal mogę się uważać za porządną kobietę - tak, wiem, że przynajmniej jedna z osób czytających to parsknęła śmiechem, bo w jej oczach po tym wyznaniu już porządna nie jestem, ale to jej problem, a nie mój:)))). 
Wróćmy do początku. Dziś atakują głównie aktorki z drugiego planu, które nie stały się gwiazdami. Gwiazdy milczą lub mówią, że wiedziały o tym. Albo jeszcze jak Anja Rubik, która publicznie powiedziała, że jeśli kobiety takie propozycje dostają, to widocznie wysyłają sygnały. Co prawda przeprosiła za to, ale takie słowa jednak padły. W każdym razie wielce prawdopodobna jest sytuacja, że bycia gwiazdą miało na początku kariery swoją cenę.
Ja uważam, że w sytuacji, gdy seks jest kartą przetargową, winną osobą jest ta, która decyduje, ta na stanowisku, ta która oferuje coś za seks. Osoba, która się na to zgadza to jej ofiara (oczywiście uogólniam). Tak samo uważały w dyskusji dwie moje koleżanki (jedna silniej to artykułowała). Dwie uważały, że te kobiety są same sobie winne, pewną młoda aktorkę widywaną z jednym z oskarżanych odsądziły od czci i wiary, inne uznały za najgorsze, a te które dziś oskarżają tych facetów za niewiarygodne, bo oskarżają teraz, a nie wtedy, gdy to się działo. Czyli te które się nie oddały też są złe, bo choć się nie oddały, to nie zrobiły od razu afery. Wróciła tez przy okazji sprawa Polańskiego. Tam też wszystko było OK, bo "wiedziała po co przyszła". 
Pewnie w komentarzach głosy też się w najlepszym wypadku rozłożą po połowie. Nie mam złudzeń i przyznam, że to mnie martwi. Bo uważam, że są sytuacje, kiedy kobiety powinny stać murem za innymi kobietami. Wszystkim nam też powinno zależeć na tym, żeby to nie od seksu zależało, czy ktoś coś załatwi - to oczywiście utopia, bo zawsze będzie się część spraw załatwiać nie merytorycznie a po znajomości, coś za coś, przez szantaż i na wiele innych sposobów. Ideału więc i tak nie osiągniemy, ale do czego warto dążyć, jeśli nie do ideału?



22 komentarze:

  1. Chyba sprowadzić tego do jednego równania się nie da. Co innego bezwzględny szantaż, co innego akceptowana przez obie strony gra - myślę że o tym mówiła Ania Rubik. Tyle że jak to w grze bywa, czasami po latach niektórzy usiłują coś jeszcze wygrać zachowaną na pamiątkę kartą. Tym bardziej, że mogą ugrać spore odszkodowanie. A jest jeszcze problem fałszywych oskarżeń. Znam takie sytuacje. Tak na marginesie, moim zdaniem Kevin Spacer to dęta sprawa. Jeżeli ktoś powiedział nie i to zostało uszanowane to moim zdaniem wracanie po latach do tej sytuacji jest grą na odszkodowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anja Rubik mówiła o tym, że molestowane są te kobiety, które dają do tego powód. Wywiad prowadziła Magda Mołek, która tez uznała, że się przesłyszała i dopytała o to. To jest wywiad sprzed jakiegoś czasu, ale nagłośniono go teraz, bo sprawa aktualna i teraz Rubik za to przepraszała. Ale mnie jej słowa nie dziwią, bo tak myśli porażająco wiele kobiet. To tak na marginesie.
      Masz oczywiście rację, że zdarzają się fałszywe oskarżenia, zdarza się cynizm. Problem jednak jest tak duży, że należy go traktować poważnie. W czasie tej dyskusji było nas pięć i cztery z nas miały doświadczenie z molestowaniem lub wręcz próbami gwałtu. Choćby to pokazuje skalę problemu. Przez lata jednak uważano, że coś się stało, ale należy po prostu o tym zapomnieć, bo samemu wyjdzie się na zdzirę, bo i tak nic się nie udowodni, bo tylko się sobie zaszkodzi. Dobrze byłoby gdyby się to wreszcie zmieniło.

      Usuń
  2. Zgadzamm się z Kaliną.
    Właściwie, to jako mężczyzna nie powinienem chyba włączać się do dyskusji na ten temat, ale nabrałem śmiałości, bo przecież mężczyźni są również ofiarami molestowania.
    Przytoczę swoje doświadczenie w tym temacie choć na dużo lżejszą nutę.
    55 lat temu pracowałem w fabryce i na boku dorabiałem jaki nauczyciel w przyfabrycznej szkole zawodowej. Większość uczniów to byli chłopcy, w klasie były tylko 3 dziewczęta. Jedna bardzo zgrabna. Któregoś dnia ta taka zgrabna przyszła do szkoły w bardzo (jak na ówczesne czasy) krótkiej mini. Widziałem jaką satysfakcje sprawiało jej zainteresowanie kolegów (i nauczycieli).
    Oczywiste chyba, że chcąc je sprawić przyjemność wezwałem ją do odpowiedzi do tablicy.
    Wyszła przed klasę przy akompaniamencie braw. Oczywiście zadałem jej bardzo łatwe pytania i postawiłem dobrą ocenę. Powrót do ławki znowu wśród braw. Widziałem, że to przedstawienie sprawiło jej przyjemność. Nie wspomnę już, że zyskałem sobie dużą popularność wśród uczniów.
    Jedyna chyba skaza, to co sobie o tym wszystkim pomyślały pozostałe dwie uczennice?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lechu, o czym Twój przykład świadczy? Podałeś go w jakimś konkretnym celu, którego ja się w tym momencie jedynie domyślam. Mogę się domyślać źle, dlatego pytam.

      Usuń
    2. Ilenko, w komentarzu napisałem - tylko jedna skaza. Jednak zaraz po tym przedstawieniu poczułem, że postąpiłem niewłaściwie. Mimo, że wszystkie zainteresowane strony były zadowolone.

      Usuń
    3. Zapytałam, bo nie do końca zrozumiałam intencje. Pierwsze skojarzenie moje jest takie, ze kobiety prowokują, lubią zachowania, w których potwierdza się ich urodę, a problemem są jedynie te mniej ładne, które nie budzą takiego zainteresowania. Mogę się jednak mylić.
      Podałeś przykład młodziutkiej i głupiutkiej dziewczyny, która dopiero uczyła się bycia kobietą i której się wydaje, że ten męski podziw zawsze kończy się jedynie podziwem. No chyba, że ona chce inaczej. Też byłam nastolatką i pamiętam jak szłam poprawić ocenę z PO. Byłam w rozpinanej sukience, ja rozpięłam po dodatkowym guziku z góry i dołu, a moi koledzy po jeszcze jednym. No i dostałam piątkę. Pewnie niedługo potem wyszłam na ulicę w mini ktoś zaczął za mną gwizdać, ktoś inny próbował mi zagrodzić drogę i szybko nauczyłam się, że bycie atrakcyjna dziewczyną ma i złe strony. Są oczywiście kobiety, które całe życie grają seksem. Są i tacy mężczyźni. Mówimy jednak o normalnych ludziach, ani dobrych, ani złych, którzy doznają przykrości lub są zmuszeni do podejmowania bardzo ciężkich decyzji.

      Usuń
  3. I jeszcze na temat Polańskiego. O ile mi wiadomo, to jego sprawa nie jest o gwałt, ale o seks z nieletnią a więc wszelkie argumenty inne niż metryka urodzenia nie mają według mnie uzasadnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy wydawaniu wyroku przede wszystkim wszelkie inne argumenty mają uzasadnienie. Czym innym jest seks za zgodą z 13-latką, czym innym zmuszenie do seksu 13-latki. Rodzaj seksu też nie jest bez znaczenia. Ale to akurat nie było przedmiotem dyskusji, bo pod względem prawnych wszystkie się zgadzałyśmy, że ta sprawa dawno powinna być zamknięta. Część moich koleżanek uważa, że Polański nie powinien był nigdy odpowiadać za to ponieważ seks był za zgodą, co prawda mamy, ale zgoda była.

      Usuń
  4. To ja na temat, ale tak "z boku", czyli o 'kurwach Rudnickiego':

    https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=10211118586824213&id=1342966054

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Żakowskiej tekst znasz? http://aszdziennik.pl/121561,dramat-wyzwolonej-dziennikarki-napisala-ze-bycie-nazywana-k-rwa-jest-spoko-ludzie-pisza-ze-jest-tylko-glupia
      Ja przyznam szczerze, że nie mam słów. I upewniam się, że kobiety nie maja szans. Może sobie szaleć feminizm, mogą biegać z parasolkami, ale gdy przychodzi co do czego to parasolki części służą do ochraniania facetów i do dźgania innych kobiet.

      Usuń
    2. A! Dla wyjaśnienia. Ja tez nie uważam, że akurat ten facet za tę sprawą powinien stać twarzą polskiej walki z molestowaniem. Ja tylko uwazam, że zachował się obrzydliwie, że tak naprawdę nie przeprosił za swoje słowa, a jego obrana pokazuje stosowane są podwójne standardy. Możemy podziwiać człowieka, ale gdy zrobił coś złego, należy to wypunktować, a nie go bronić, bo jest fajny i ma zasługi. Tak uważałam w sprawie Owsiaka (tej z Pawłowicz) i tak uważam teraz.

      Usuń
    3. Pelna zgoda, oczywiscie.

      Usuń
  5. Tłukłam się z tym tematem jak ćma w środku żyrandola. I pomyślałam, że nadal nie umiemy o tym rozmawiać i zanim temat zostanie odczarowany, minie 2, może 3 pokolenia.
    Gdzieś /chyba w Polityce.../ widziałam wykres wedle którego bodajże 17% kobiet przyznało, że doświadczyło sytuacji napastliwości seksualnej.Zdziwiłam się,bo miałam wrażenie, że ten odsetek jest znacznie wyższy, ale może wstyd i lęk nadal skutecznie sznurują usta?... A wiedzy o seksualności człowieka jak nie było, tak nie ma!:((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Spotkałyśmy się w pięć i tylko jedna twierdzi, że nie spotkała się z molestowaniem. Jedna za to opowiedziała hardcorową historię. Ja na swoim koncie mam sporo opowieści, żadnej bardzo drastycznej. Na pewno statystycznie więcej do opowiadania mają dziewczyny wyluzowane i mało pruderyjne, bo mężczyznom często się wydaje, że dziewczyna, która miała już kilku partnerów jest łatwa i z każdym idzie do łóżka. A to akurat nie jest prawda, bo często te wyluzowane są też mocno wybredne. Problemem jest to, co nazywamy molestowaniem. Tu nie da się wyznaczyć jednej granicy. Opisałam na blogu "Od kulis" moją przygodę z cyklu #metoo. W tej historii nie uważałam za molestowanie propozycji seksu - dorosły mężczyzna zaproponował seks dorosłej kobiecie i zrobił to w miarę kulturalnie. Mnie to nie uraziło. Jednak wiele osób uznałoby to za molestowanie. Ja za molestowanie uznałam dopiero rozmowę z panem, który mi potem powiedział, że mam iść do łóżka z pisarzem, bo pod takim tylko warunkiem mam otwarte wejście do zakładów karnych. Ja głośną teraz sprawę pisarza Rudnickiego nazywam szczytem chamstwa, dziennikarka, której to dotyczy wrzuciła to do #metoo. Różne rzeczy różnie oceniamy. I dobrze, bo dzięki temu może być dyskusja. Albo mogłaby być, bo akurat sprawa Rudnickiego zdaje się, że nam totalnie ośmieszyła polski feminizm - bardzo polecam ten materiał - http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114871,22620371,obronczynie-dobrego-imienia-janusza-rudnickiego-stoicie-po.html#BoxNewsImg&a=167&c=96 - bo ładnie pokazuje jak tak naprawdę przez głupotę obnażono dwulicowość środowisk, z którymi wiele z nas się solidaryzowało.

      Usuń
    3. To jeszcze:
      https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1726952,1,tzw-elity-staja-w-obronie-janusza-rudnickiego-skutki-beda-grozne.read

      Usuń
    4. I
      http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114871,22620371,obronczynie-dobrego-imienia-janusza-rudnickiego-stoicie-po.html?pelna=tak#BoxNewsImg&a=167&c=96

      Usuń
    5. Ten drugi tekst poleciłam Babci:)))
      Sprawa z Rudnickim zaczęła się dość banalnie i wydawało się, że to burza w szklance wody. Zrobił się jednak poważny problem. Gdyby mnie ktoś pytał, to w kilka dni zaprzepaściliśmy lata pracy u podstaw. Nie wiem, kto i jak będzie mógł teraz napiętnować podobne zachowania. Rudnicki dla lewej strony jest kimś jak Ziemkiewicz dla prawej. Teraz okazało się, że chodzi o walkę stron, a nie o sprawę. Bardzo smutne to wszystko:(((

      Usuń
    6. Mam wrażenie, ze sprawa została zaorana metodą na pompowania na maksa. Jak jest realny problem, to do oporu dmie się ten temat, aż wszyscy mając go po kokardkę i mówią o tęsknocie za złotym środku. W takiej atmosferze nawet jak niektórzy za wcześnie poczują się pewnie (Rudnicki) mogą już liczyć na bezkarność. Poza ofiarami, których po chwili przerwy, znów będzie przybywać, żal tylko kilku wystawionych na odstrzał gostków. Bo wprawdzie niewinni nie są, ale hałaśliwość prowadzonej na nich nagonki jest jedynie zasłoną, za którą schowa się większość.

      Usuń
    7. Tak naprawdę dzieje się z każdym dużym problemem, że pojawia się w mediach, najpierw szokuje (przynajmniej niektórych), a potem zaczyna męczyć. Tyle że to specyfika obecnych czasów i natłoku różnych źródeł wiadomości. Z molestowania każdy weźmie to co chce. Ja obserwuję zachowanie ludzi u mnie w pracy i rzeczywiście marnie to wygląda. Luzacko-katolicki tata córki robi sobie na ten temat żarty. Wtóruje mu 58-letnia koleżanka, która ma luzacki image, ale opinie totalnej idiotki. My z jedną koleżanką dzielimy się opiniami na ten temat i generalnie są to opinie osób zmartwionych różnymi reakcjami. Reszta milczy - prawdopodobnie czeka aż ktoś ich przekona do tego jaką mają opinię. Wydaje się więc, że sprawa jest przegrana. Jeśli jednak do kogoś dotrze, że ten zalew informacji to wynik tego, że naprawdę trudno o kobietę, która tak czy inaczej nie była molestowana, to już będzie wygrana. Jeśli niektórzy ludzie choć trochę zmienią swoje zachowanie, to też będzie sukces.
      Sprawa Rudnickiego jest o tyle przykra, że trudno teraz będzie napiętnować podobne zachowanie. Nie będzie komu, bo tzw. elity się skompromitowały.

      Usuń
    8. Z tym Rudnickim to.. rzeczywiście samozaoranie pewnych osób. Wygląda na niezrozumienie podstawowych mechanizmów społecznego funkcjonowania:

      Owszem, są ludzie którym pozwala się na więcej, na przekraczanie pewnych norm. Bo są fajni, lubiani, bo wiadomo że żartują itd. Ale to indywidualna sprawa, może dla 100 osób być OK, a sto pierwszej przeszkadzać. I jeżeli ten ktoś nie ma na tyle empatii, żeby wyczuć że tej osobie będzie to przeszkadzać, jeżeli nawet nie ma jej na tyle żeby przeprosić, to jest chamstwo i nie da się obronić.

      Usuń
    9. Sto procent racji. W moim środowisku bardzo się klnie. Język, że tak powiem rynsztokowy, jest na porządku dziennym. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby choć małą próbkę naszych możliwości zaprezentować przy jakimkolwiek gościu - nawet, gdy jest to ktoś, kogo dobrze znamy. Gość to gość. To samo dotyczy wszelkich kontaktów zawodowych i prywatnych. We własnym granie wolno więcej niż w gronie nieznajomych.
      Natomiast zasady każą każdą sytuację ocenia podobnie. Nie ma znaczenia, czy to kolega, czy obcy. Kolegę mogę lubić mimo jego potknięć - sama też nie jestem ideałem - ale jeśli zrobił źle, to mówię, że zrobił źle.

      Usuń