Jest chyba coś takiego jak pamięć genetyczna. Cała
moja rodzina jest z Żyrardowa i okolic, ja urodziłam się w Żyrardowie, ale
nigdy nie znałam tego miasta. Gdy żyła babcia odwiedzałam ją, ale zawsze
szłyśmy z mamą tą samą trasą i nie miałam pojęcia, co jest parę kroków dalej.
Dziś z Żyrardowem nic mnie nie łączy. Wpadam jednak tu od czasu do czasu. Niby
trochę jak turystka z aparatem, ale jednak z olbrzymią sympatią, nawet do
zaniedbanych i biednych rejonów. Chyba mam to miejsce w genach.
Ja czuję sentyment do miejsc, w których kiedyś mieszkałam z rodzicami, babcią i rodzeństwem.
OdpowiedzUsuńChyba wszyscy tak mamy. Ja kiedyś nie lubiłam Ursusa i chciałam z niego uciec jak najszybciej, a dziś wiem, że do niego wrócę.
UsuńJa urodziłam się w Cieplicach Śląskich, ale rodzice wyprowadzili się stamtąd po roku i nigdy potem w tym mieście (obecnie to dzielnica Jeleniej Góry) nie byłam.Kiedyś pojadę, marzę o tym. Cieszę się, że jednak się czasem odzywasz. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPojedź, pojedź, koniecznie. To może być magiczna podróż!
UsuńCo do odzywania się, to czasem coś zamieszczam. trochę straciłam serce i potrzebuje czasu, zeby je odzyskać. Ale miłe słowa zawsze są zachętą.
W Żyrardowie ukończyłem Technikum Elektryczne, i nakazem pracy zostałem skierowany do Jelczańskich Zakładów Samochodowych. Moje miejsce urodzenia, to Warszawa Mokotów, ul Sandomierska gdzie mieszkałem do 6-tego roku życia.
OdpowiedzUsuńOmal nie wylądowałam kiedyś w tym technikum - miałam i taki pomysł na życie. Uczył się za to tam chłopak, który się we mnie podkochiwał, ale nie za bardzo nam wyszło:)))
Usuń