sobota, 28 października 2017

Gdy nie można grzecznie

Pierwsze mieszkanie, które wynajmowałam, miało pewien dość istotny feler, a mianowicie sąsiadkę. Była to kobieta absolutnie odjechana. Mieszkała piętro niżej i porozumiewała się ze mną za pomocą kija od szczotki. Waliła tym kijem, gdy dopuszczałam się haniebnego zakłócania spokoju za pomocą np. upuszczonej szpulki nici czy wtyczki. Zresztą lista moich win była znacznie dłuższa. Zdarzało mi się wychodzić z domu i nie zamykać okna, a wtedy stukało ono o framugę i pani Helenie natychmiast zaczynały migotać przedsionki serca. Ponieważ nie chciałam, żeby przedsionki migotały, to starałam się pamiętać, żeby okno zamknąć. Często przypominałam sobie o tym już w drzwiach. Zawracałam więc i zamykałam. Wtedy jednak dawała o sobie znać arytmia serca sąsiadki, gdyż przechodziłam przez mieszkanie w szpilkach, a wiadomo, że szpilki potrafią wprawić w wibracje każdy żyrandol. Byłam młoda i dobrze wychowana, dlatego najczęściej na kolejne uwagi reagowałam spokojnie, obiecywałam poprawę i w domowym zaciszu próbowałam nauczyć się latania. Czasami jednak pani Helena miała pecha i próbowała mnie pouczać, gdy miałam zły humor. W takich sytuacjach utrzymanie nerwów na wodzy bywa trudne. Zdarzało mi się więc eksplodować i nakrzyczeć na babę. Wtedy zwykle załatwiałam sobie ze trzy miesiące spokoju. Gdy zaś kiedyś zagroziłam jej wezwaniem policji za uporczywe nękanie mnie, chyba nawet na cztery miesiące mi odpuściła.
Od tamtego czasu minęło już wiele lat. Ja to pamiętam, również dlatego, że to była ważna życiowa lekcja. Otóż zadziwiająco często nasz spokój, cierpliwość czy kultura tratowane są jak słabość. Próbujemy załatwić coś grzecznie, ale na próbach się kończy. Zaczynamy być niegrzeczni i nagle wszystko staje się proste.
Jeszcze jeden przykład. Kilka lat temu miałam złamaną nogę i przeszłam piekło leczenia złamania w publicznej służbie zdrowia - każda wizyta trwała koło pięciu godzin. Gdy miałam mieć zdejmowany gips, zrobił się jakiś totalny cyrk. Próbowałam zachować spokój, gdy jednak okazało się, że na zdjęcie będę musiała czekać jeszcze z pół godziny (dodajmy te pięć, które już miałam za sobą), nie wytrzymałam i zrobiłam awanturę. Natychmiast gips mi zdjęli. Co prawda pielęgniarka mnie pouczała, że to nieładnie krzyczeć, na co ja tylko głupkowato się uśmiechałam, bo miała piłę w ręku, ale na swoim postawiłam.
Piszę o tym, bo znów miałam podobną sytuację. Hotel, w którym spędziłam część urlopu, pozostawiał sporo do życzenia. Lubię jednak biuro, w którym wykupiłam wycieczkę, więc starałam się załatwić sprawę polubownie. Napisałam skargę, żeby być w porządku ze sobą i z ciekawości, co się stanie. Zaspokoiłam ciekawość - nic się nie stało. Totalnie mnie oleli. Najpierw oleli skargę, a potem oleli pytanie o skargę (zgłoszone po ponad miesiącu grzecznego czekania). Spore rozczarowanie. I smutek, że ktoś będzie miał kłopoty, a ja naprawdę nie lubię innym robić kłopotów. Do osoby, z którą korespondowałam, wysłałam więc jeszcze jeden mail, w którym przypomniałam przebieg naszej korespondencji. Wysłałam ten mail:  1. Ze służbowego maila. 2. Z kopią do prezesa firmy. Odpowiedź dostałam w ciągu pół godziny - z wyjaśnieniem, czemu to tak długo trwało i z obietnicą szybkiej odpowiedzi na skargę.
Czy mam satysfakcję? Żadnej! Po raz kolejny jest mi przykro, że trzeba być suką, żeby coś załatwić. To naprawdę nie powód do satysfakcji.

Refleksyjnie nastroiła mnie ta sprawa, więc piosenka odpowiednia do mojego nastroju.



13 komentarzy:

  1. Jest pewien "sąsiadkowy" sposób dosyć skuteczny. Kiedyś piątek, sobota to były murowane dni imprez, wesołych harców, okrzyków, pisków i gonitw, często o 5 rano to jeszcze trwało. Na ogół bawili się imprezowicze w mieszkaniach wynajętych. Wzywanie Straży Miejskiej i Policji bez sensu, bo patrol potrafił wskazać z którego mieszkania dzwonili, bo nie mogą spać. Wystarczył na zebraniu Wspólnoty apel do właścicieli mieszkań wynajmowanych, o uspokojenie lokatorów, bo przecież w ciszy mnie podatków się płaci, a wątpię żeby ktoś wynajem zgłaszał do Urzędu Skarbowego. II sposób też skuteczny, to powieszenie na drzwiach dużej kartki z prośbą o zachowanie spokoju, wszyscy przystawali, czytali i komentowali. Okazało się ,że Pan co wyrzuca śniadania (bo niedobre) na ulicę, panienki z Ukrainy chichoczące o 5 rano i rozsiewacz małych buteleczek, a także dystrybutor proszku wynieśli się. Ten ostatni do zakładu gdzie przebywa się lat kilka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wyrzuty sumienia, bo w czasach studenckich zaliczyłam wiele imprez w wynajętych mieszkaniach, co prawda nie moich, ale ja walnie przyczyniałam się do psucia opinii wynajmujących. Bardzo mi wstyd:((( Jezu! Co myśmy robili! Twoi mogliby się uczyć... W każdym razie dziś zaciskam zęby i udaję, że nie słyszę. Właśnie z tego powodu.

      Usuń
  2. powinno być: mniej podatków a nie mnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, skąd Ci się wzięło określenie, że "trzeba być suką"? Po prostu byłaś konsekwentna.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stąd mi się wzięło, że wysyłając mail miałam świadomość, że opieprz od szefa to najmniej czego pani, z którą korespondowałam, może się spodziewać. Byłam bezwzględna, bo te wycieczki są drogie i należy nam się jakiś szacunek.

      Usuń
  4. Życzę sobie Ilenki odwagi, by na kogoś nakrzyczeć, a p. Markowi gratuluję takiej reakcji na wielką kartkę, na mojej dopisano "pocałuj mię w dupę".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie odwaga, to wyprowadzenie z równowagi. Sama chciałabym być osobą, która bezwzględnie respektuje swoje prawa, a ja stawiam na święty spokój. Tyle że czasem spokoju nie starcza:)))

      Usuń
  5. patrząc szerzej - psychopata nie zrozumie lajtowego przekazu, że to niby nic nie jest białe albo czarne, bo to niby różne odcienie szarości, i skoro ty jesteś winny, to ja pewnie też. Dociera jedynie zero-jedynkowy przekaz, a racja jest po tej stronie co siła. Oni tak mają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest niestety bardzo smutne. I niestety chamstwogenne:((((

      Usuń
  6. To smutne, gdy takt i kultura są w coraz niższej cenie, Co głoszą dzisiejsze przekazy medialne i wszelkie pijarowe porady, ci wszyscy kołczingowcy i trenerzy personalni? Walcz o swoje, bądź bezwzględny, żądaj, realizuj swoje cele itp. Nigdzie nikt dzisiaj nie uczy takich wartości, jak: "nie postępuj tak, żeby innym dokuczać", "zauważaj potrzeby innych". Bo nie oszukujmy się, nagłaśniane akcje charytatywne i wzywanie do pomagania to zagłuszacze sumienia, gdy na co dzień większość ludzi nie potrafi być po prostu wrażliwym na sąsiada.

    kolewoczy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale za co bijesz się w pierś??? W dodatku nieszczerze ;-)

      kolewoczy

      Usuń
    2. A to nie mnie uznałaś za osobę bezwzględnie realizującą swoje cele? Nie mówiąc już o tym, że w komentarzach przyznałam, że w młodości uczestniczyłam w imprezach, które, delikatnie mówiąc, zakłócały ciszę nocną.

      Usuń