Jestem
całkowicie wolnym duchem i chodzę własnymi ścieżkami. Mam też
patologiczną wręcz skłonność do relatywizowania. No i moim żywiołem jest
chaos. Ponieważ od zawsze miałam wokół siebie duży nieporządek, w
nieporządku świetnie się odnajduję. Powiem tyle, że jestem mistrzynią w
znajdowaniu. Święty Antoni mógłby się ode mnie uczyć!
Ten
wycinkowy rys charakterologiczny nie wynika z tego, że postanowiłam
dokonać autoprezentacji. To wstęp do dzisiejszego wpisu. Takie bowiem a
nie inne skłonności sprawiają, że coraz częściej czuję się jak główny
bohater bajki "Marceli Szpak dziwi się światu".
Nie
wiem, czy zauważyliście, że od jakiegoś czasu na świecie trwa akcja
porządkowania. Dosłownie wszystkiego. Nie, nie niepokoi to mnie. Ja co
prawda w porządku się gubię, ale szczęśliwie w moim świecie to ja
wyznaczam reguły, więc nadal będzie w nim bałagan. Chętnie jednak
popatrzę na efekty tego globalnego systematyzowania, hierarchizowania,
układania i tępienia dowolności.
Co tak naprawdę mam na myśli? W zasadzie chyba wszystko...
Za
moich szkolnych czasów (i jako uczennicy, i jako nauczycielki) ocena
ucznia była wypadkową wiedzy ucznia, sposobu prezentacji tej wiedzy, ale
i widzimisię nauczyciela. Miało to dobre i złe strony. Złe są jasne. Ja
dostałam na ustnej maturze z geografii czwórkę, choć odpowiedziałam
bardzo dobrze, ale moja nauczycielka średnio mnie lubiła, bo byłam dla
niej zbyt nieprzewidywalna (to jej oficjalna opinia). W czasie egzaminów
na studia na ustnym z matematyki dostałam 4,5, a nie jestem pewna, czy
choć jedno zadanie doprowadziłam do końca. Dałam jednak występ, który z
pewnością na długo pozostał w pamięci egzaminatora. Obie oceny były więc
mocno subiektywne. Czy jednak dalekie od prawdy? Można je jednak
zaliczyć do wad. Zalety chyba też są oczywiste. Nauczyciel mógł celowo
dawać ocenę na wyrost, by zmotywować słabego ucznia. Może to i
niesprawiedliwe, ale moim zdaniem słuszne.
Dziś zmierza się do maksymalnej obiektywizacji ocen. Nie moja bajka.
Nie
moją bajką jest również zastępowanie wyrokami sądowymi norm
społecznych. Ot, wspomniane wczoraj karmienie piersią w restauracji.
Normy społeczne zastępują paragrafy. Choć to zjawisko chyba jednak
bardziej mnie bawi niż dziwi, bo jasne jest, że życia nie da się ująć w
kodeksy prawne, nawet najgrubsze. Z uśmiechem więc obserwuję jak każda
głupota zostaje opatrzona jakimś paragrafem, a za chwilę pojawia się
kolejna, której jeszcze w żadnym kodeksie nie zapisano.
Jednym
ze zdań, które do dziś we mnie żyje jest tytuł pewnej książki.
"Człowiek istota nieznana". Straszny staroć. Pewnie teraz autor by jej
nie napisał, bo dziś nauka dąży do tego, by człowiek stał się istotą
znaną. I nie chodzi bynajmniej o to, żeby określić jak działa każda
śrubka w naszym organizmie. Chodzi też o usystematyzowanie psyche.
Zakładam, że już niedługo znajdzie się ktoś, kto naukowo określi, co się
dzieje w mojej głowie, gdy popełniam ten wpis. A ktoś drugi opracuje
metodę dzięki której będę mogła popełniać wpisy mądrzejsze. Wystarczy,
że zamiast jabłka zacznę jest śliwki. A analizując moją rodzinę, badając
moją grupę krwi i kolor moczu znajdzie się receptę na to, bym zawsze
miała szczęście w miłości. Nawiasem mówiąc szczęście też już jest
wartością opisaną, zarówno pod względem chemicznym, jak i systemowym.
Każdy ma prawo do szczęścia. Jeszcze nie jest to tak dosłownie zapisane w
aktach prawnych, ale pewnie wkrótce będzie.
Jeśli
chodzi o porządkowanie, to śmierć też już jest uporządkowana. Wedle
mojej wiedzy nie da się już umrzeć po prostu lub ze starości. W akcie
zgonu musi być podana przyczyna. Życie nie jest już przyczyną
wystarczającą. Mam zresztą niejasne podejrzenie, że ta przyczyna mocno
miesza ludziom w głowach i niektórym się wydaje, że każdą przyczynę da
się wyeliminować, czyli gdyby lekarze się nieco bardziej przyłożyli, to
już żylibyśmy wiecznie.
Skłonność
do porządkowania jest wrogiem dowolności, ale jest też wrogiem
autorytetów. W sądzie salomonowym Salomon był wyrocznią. Jego wyroki
opierały się na jego mądrości, a nie na paragrafach. I sąd do dziś tak
działa, że to jednak sędzia ma decydujący głos, oczywiście w dość
określonych granicach. Te granice wciąż jednak się zacieśniają. Tak
sobie nawet myślę, że wkrótce sprawy sporne może będzie mógł rozwiązywać
komputer. Stworzy się program, zgodnie z którym określi się, czy ktoś
jest zwyrodniałym mordercą czy mordercą zwyczajnym. W szkołach już w to w
pewnym stopniu działa dzięki systemowi testów sprawdzających.
Ciekawa
jestem, czy widzimisię ma przed sobą przyszłość. Ciekawa też jestem,
czy gdy już wszystko skatalogujemy, będziemy szczęśliwsi.
Jestem przeciwnikiem ujmowania wszystkiego w ramy prawne (lub inne) i też zauważyłam, że zaistniał trend uszczegóławiania przepisów, kodeksów, ustaw etc. (Wydaje mi się, że im więcej detali, tym mniej rozsądku)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się skąd to się bierze. Czy to brak wiary w istnienie myślących ludzi? Czy nie zdrowa chęć ingerowania i decydowania o szczegółach życia innych?
Ja się czasami zastanawiam, na czym polega człowieczeństwo. Czy właśnie nie na subiektywności? Czy na prawie do popełniania błędów? My chyba komputeryzujemy życie.
UsuńA bierze się to stąd, ze ludzie są z natury słabi. Ścisłe ramy to ograniczenia ich słabości. Z tym, że działa to w obie strony. Ścisłe ramy to też powód słabości. Chyba.
Też tak myślę.
UsuńBez subiektywizmu, zderzania się ocen itd świat chyba stanął by w miejscu.
Życie to nie gra komputerowa i nie da się napisać jednego dobrego scenariusza.
Może tez tak być, że jak już wszystko opiszemy, zbadamy, usystematyzujemy to ludzkość osiągnie stan permanentnego szczęścia. Szczęśliwie już bez mnie, bo w permanentne szczęście nie wierzę:)))
UsuńA może brak autorytetów, które byłyby wyroczniami, trzeba zastąpić przepisami, żeby się ludzie nie pozagryzali??... ;((
OdpowiedzUsuńNa pewno masz rację.
Usuńkobietawbarwachjesieni:
OdpowiedzUsuńTotalny bałagan nie ułatwia życia. Właśnie staram się z takiego bałaganu wyleźć. Ale wszystkiego opisać w paragrafach prawnych się nie da i byłoby źle, gdyby można było zamknąć wszystko w tych paragrafach. Pozdrawiam.
Jasne, świetnie to ujełaś.
UsuńPewne normy muszą być, ale bez przesady. Mickiewicz mi się skojarzył:"Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko”.Jako absolwentka AGH jestem za empirycznym potwierdzaniem rzeczywistości, ale nie koniecznie w sferze uczuć i odczuć.A co do bałaganu...jako klasyczna bałaganiara wolę teorię, że nadmierni pedanci są nudni.Choć jak czegoś nie mogę znaleźć czasami im zazdroszczę
OdpowiedzUsuńMasz tak jak ja. Skończyłam klasę matematyczno-fizyczną, potem geografię. Nie lubię więc myślenia, że są cuda na ziemi. Ja myślę, że raczej czegoś jeszcze nie zbadaliśmy. Człowieka jednak z tego wyłączam, bo uważam, że właśnie to niepoznanie nas określa. Nieprzewidywalność jest kapitałem.
UsuńWitaj w klubie bałaganiarzy!
Akt zgonu nie podaje przyczyny zgonu a tylko czas i miejsce zgonu (znalezienia zwłok), przyczynę określa karta zgonu wystawiona przez służbę zdrowia. Na jej podstawie jest wystawiany akt zgonu.
OdpowiedzUsuńPrzepisy powstają, żeby jak najbardziej uściślić stopień "dozwolenia", bo niektórzy uważają, że jak coś nie jest zabronione, to jest dozwolone. Gdyby wszyscy wiedzieli, że "nie wszystko co dozwolone jest przyzwoite" pewnie starczyłoby mniej przepisów.
Mój błąd. Szczęśliwie mija już parę lat jak miałam do czynienia z tymi procedurami. I przyznam, że wtedy nawet nie spojrzałam na akt zgonu.
UsuńCoraz bardziej precyzyjne przepisy mają wykluczyć słabość ludzką. To prawda. Jest jednak i druga strona medalu. Przy coraz precyzyjniejszych przepisach coraz bardziej oczywiste wydaje się mówienie, że jak coś nie jest zakazane, to jest dozwolone, czyli coraz bardziej wykluczane jest samodecydowanie. Nie trzeba główkować, czy coś jest słuszne, czy nie jest słuszne, bo są na to odpowiednie paragrafy. Wolna wola zaczyna być wolna z nazwy.
To trochę tak jak z kolejnymi udoskonaleniami w samochodach. Automatyczna skrzynia biegu, same zwalniają, same parkują, same radzą sobie w ciasnych uliczkach. To bardzo pomaga, ale też osłabia czujność kierowcy.
Nie wydaje mi sie, ze bedziecie szczesliwsi po skatologowaniu "wszystkiego", bo zawsze cos nowego sie znajdzie.
OdpowiedzUsuńIlenko, Makowko, oficjalnie zapisuje moja zone do Waszego klubu ! :P
Ja myslę, że wszystko zależy od człowieka. Są ludzie, którzy dobrze czują się, gdy ich życie regulują przepisy i regulaminy. Inni nie. Ja lubię o sobie myśleć, że grzecznie respektuję prawo, ale prawda jest taka, że ciągle wyżej stawiam swój rozsądek i po prostu albo łamię prawo, albo je naginam. Przykład? Przejeżdżam przez przejścia dla pieszych rowerem. Przeprowadzam rower jedynie, gdy widzę policjanta. Gdy za PRL leżałam w szpitalu, gdzie wciąż była kolejka do prysznica i do telefonu, to przestałam bywać na obchodach, bo w tym czasie dzwoniłam do męża lub się kąpałam:))) Żeby była jasność - nigdy nie migam się od ponoszenia konsekwencji swojej niesubordynacji. Domyślam się, że dla wielu osób taka postawa jest nie do przyjęcia. I ja je rozumiem.
UsuńPozdrów żonę. Cieszę się, że jest nas więcej!
malin -Chętnie, chętnie znajdę się w takim klubie. Mogę nawet opowiedzieć parę sytuacji rozpaczliwego szukania czegoś "na wczoraj"
UsuńChętnie poczytam o tym na Twoim blogu:)))
Usuń