poniedziałek, 3 października 2016

Naprawdę mamy XXI wiek?

Co za dzień!


Godzina 10, tramwaj nr 9. W środku większość kobiet. Ja na czarno, jeszcze dwie panie na czarno, ale jednak w mniej oczywisty sposób. Kilka młodych dziewczyn nie wyglądających na zbyt rozmodlone, ale jednak na kolorowo. Mało to fajne było. Zastanawiałam się nawet, czy nie zwariowałam. Stara baba w wieku poprodukcyjnym idzie protestować w sprawie dziewczyn, które mają to w nosie.
Godzina 10.15, ul. Nowogrodzka, przed siedzibą PiS. Tłum, naprawdę wielki tłum, a w tym tłumie mnóstwo młodych dziewczyn. I już wiedziałam, ze jednak nie zwariowałam, że jednak warto było przyjść.
Godzina 13. W centrum Warszawy było czarno. Mniejsze i większe grupki kobiet na czarno.
Godzina 15.30 Plac Zamkowy. Ja pierdzielę! Baby kochane, jesteście super. Razem damy radę!
Godzina 19.30, "Wiadomości". Najpierw wałkowana była sprawa maili sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Bardzo była wałkowana, zabrakło jednak informacji jak dziennikarze dotarli do tych maili. Zgodnie z prawem? Żart! Potem dowiedziałam się, że dziś były dwa protesty - biały i czarny. Czarny to nie wiadomo przeciw komu, bo przecież projekt ustawy zaostrzającej dzisiejsze przepisy to projekt obywatelski a PiS ma swój. Dowiedziałam się też, że w kościołach się za nas modlono - dziękuję serdecznie, ale proszę jednak mnie w modlitwach omijać. A potem wysłuchałam jak to źle wplątywać dzieci w spór polityczny. Wydaje mi się, czy ostatnio 12 latka rodziła? To tak w temacie dzieci.Aha, było też o Dorocie Wellman, twarzy niemieckiej sieci handlowej. Obco brzmiące nazwisko "Wiadomości" jej darowały. 
Wieczór jestem w domu, korzystam z internetu, mam włączony telewizor, który jest połączony z internetem, w którym mogę zatrzymywać i cofać nawet programy nadawane na żywo. Grzeje mnie grzejnik sterowany elektronicznie. Jeżdżę samochodem z różnymi bajerami... W sumie nic specjalnego jak na XXI wiek. I w tym XXI wieku ja spędzam dzień dyskutując o sprawach, o których tak naprawdę jest wstyd dyskutować. O poświęcaniu życia matki, o przymusie rodzenia dziecka gwałciciela. Rany! Jaki wstyd!
Zmiana tematu.
Czy ktoś już oglądał "Ostatnią rodzinę"? Chętnie bym podyskutowała. Film świetny, ale... Cały czas mam olbrzymie wątpliwości. Przede wszystkim ciekawa jestem jak inni widzowie podchodzą do sposobu przedstawienia Tomasza Beksińskiego. Ja wiem, że film przerysowany, ale... Ja niefajnie się czuję, bo teraz mam w głowie ten obraz, a nie wiem, czy Beksiński na to zasługuje. Żeby uratować się przed tym obrazem obejrzałam to i owo z jego udziałem na youtubie. Trochę pomogło, ale czy o to chodziło?
Kącik kulturalny


8 komentarzy:

  1. Uważam że aborcja, to sprawa kobiet, a nie dziadków, polityków, i kleru, usiłujących ugrać dla siebie kosztem losu kobiet. Jeżeli aborcja jest grzechem, to ocenę należałoby chyba powierzyć Panu Bogu, a nie politykom i klerykom wzajemnie się wspierających, dla własnych zysków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W katolickim kraju wiara w boską sprawiedliwość i Sąd Ostateczny nie jest jednak duża!

      Usuń
  2. kobietawbarwachjesieni:
    Uważam, że aborcja, to sprawa kobiety i jej sumienia, a nie posłów, senatorów, czy kleru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie tylko kobiety, bo kobieta sama w ciążę nie zachodzi. Nie chciałabym jednak wchodzić w ten temat, bo jednak nie aborcja była głównym powodem protestu.

      Usuń
  3. Moim zdaniem taka jest cena robienia filmów o ludziach, którzy żyli naprawdę.
    Tam i tak wiele wątków pominięto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tego świadomość, ale chodzi mi też po głowie myśl, że to jednak coś w rodzaju tabloidu dla inteligencji. Przy czym mnie naprawdę nie chodzi o samo przedstawienie czyjegoś życia. W końcu to życie jakoś tam związane jest z twórczością. Chodzi mi o te przerysowania. Nie wiem, czy były potrzebne.

      Usuń
  4. Nie znam Beksińskiego z audycji radiowych, niewiele wiem o nim poza filmem a też miałam wątpliwości. Gdyby był aż tak szalony jak był w filmie, to chyba jednak miałby trudności ze znalezieniem pracy a był przecież cenionym radiowcem, dokonywał przekładów i z wieści marginesowych można się było domyślać, że był dość zajętym człowiekiem, czyli rodzaj niespójności...
    Chyba rzeczywiście można go było trochę oszczędzić.
    Spotkałam się z opinią, że Ogrodnikowi coś nie do końca udało się wyzwolić z filmu "Chce się żyć"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... Przecież on w filmie bełkotał, nawet w radiu! Moja pierwsza myśl w czasie oglądania filmu była taka: - To jak go przyjęli do tego radia? Poza tym w filmie zachowywał się jak człowiek z dużymi brakami intelektualnymi. Rozumiem, że mógł być niezrównoważony, ze miał nie do końca po kolei w głowie, ale bez przesady, to był piekielnie mądry facet, a tego w filmie jednak nie widać.

      Usuń