W ciągu dość długiego życia nauczyłam
się kilku ważnych rzeczy. Na pewno tego, że wszystko mija. Ta świadomość nie
sprawia, że nie ulegam czasami silnym emocjom, ale już wiem, że te emocje miną
szybciej niż by się wydawało. Mówiąc wprost: już wiem, że nic co mnie spotyka
nie jest końcem świata. Ale to nie wszystko. Przez lata odkryłam też to, że
życia ma za nic moje wyobrażenia, że choćbym nie wiem, jak kombinowała, to i
tak będzie inaczej. W ważnych rzeczach i w drobiazgach.
Kiedyś rzuciłam palenie. Nawet po kilku latach nie pozwalałam
sobie na to, żeby zapalić, bo czułam, że jeden papieros i wrócę do nałogu.
Myślałam, że będzie tak: Najpierw się krztuszę od dymu, ale potem czuję
potrzebę palenia. No i stało się tak, że mieliśmy jakąś bardzo trudną sytuację w
pracy, poszliśmy na piwo, trochę wypiliśmy, a ja się złamałam. Wypaliłam dwa
papierosy. Już pierwszy wszedł we mnie jak w masło. Natomiast następnego dnia
marzyłam o czymś w rodzaju szczotki do mycia butelek, bym mogła się wyczyścić w
środku. Po prostu było inaczej niż myślałam.
Gdy uczyłam się jeździć samochodem, najbardziej bałam się tego, że
będę panikować, że odlecę, gdy ktoś zatrąbi na mnie klaksonem i że w ogóle
zjedzą mnie za kierownicą nerwy. Gdy dostałam prawo jazdy i zaczęłam jeździć, popełniałam
wiele błędów doprowadzając pewnie do białej gorączki niektórych kierowców. To
akurat nie robiło na mnie najmniejszego wrażenia. Najmniejszego! Znów było inaczej
niż sobie wyobrażałam.
Dziś na gazeta.pl przeczytałam artykuł o 40-latkach. Tekst robi
wrażenie materiału o tym jak wyobraża sobie życie po 40-tce kobieta po 30-tce.
Podejrzewam autorkę o jedną wielką ściemę, ale nawet gdyby to nie była ściema,
to nawet reportaże są jednak pewna wizją świata autora. W tym wypadku nawet
zdjęcia musiały budzić uśmiech politowania, bo przedstawiały agencyjne modelki
60+. A tak na marginesie, to jak ja wyobrażałam sobie życie po 40-tce? Mniej
więcej tak jak wyobrażałam sobie w podstawówce 2000. rok. Inaczej.
Inne też niż sobie wyobrażamy są zwykle motywy działania innych
ludzi. Inne konsekwencje naszych błędów. Dla ilu osób największym szczęściem
okazywało się największe nieszczęście?
I tylko szkoda, że nie wiedziałam tego ćwierć wieku temu.
Muzycznie polećmy czymś nieco nowszym.
Też czytałam ten artykuł, i wydał mi się.... jakiś, takiś! Naciągany? W każdym bądź razie zawsze jest tak, że człowiek nigdy nie może tak do końca spodziewać się oczywistości w swoich postępowaniach. Bo to po prostu tak nie działa!
OdpowiedzUsuńDla mnie ten ten to wyobrażenia autorki. Może i takie miałam, gdy była po 30-tce? Najwyraźniej jednak w redakcji gazeta.pl osób 40+ już nie uświadczysz, skoro to puścili.
UsuńArtykulu co prawda nie znam, ale ten moment, gdy czlowiek uswiadomi sobie, ze niezaleznie, co go spotka, konca swiata z tego nie bedzie, jest nieslychanie... wyzwalajacy.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda:)))
UsuńPozostaje nam zatem wyobrazić sobie życie po 70 -ce.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zaskoczy na plus:)))
Usuńkobietawbarwachjesieni:
OdpowiedzUsuńA może od razu lepiej sobie wyobrazić życie po 80-tce, albo po 90-tce.Ja już sobie odpuściłam wyobrażanie sobie przyszłości. Żyję dniem dzisiejszym. A wyobrażeniami nie wybiegam już zbyt daleko.
Ja też i własnie o tym jest ten post. Może po prostu niejasno się ostatnio wyrażam.
UsuńKażdy etap życia rozczarowuje albo budzi nadzieję- to chyba bardziej zależy od osobowości niż od jakichś ogólnych praw...
OdpowiedzUsuńJest i trzecia opcja, która mi towarzyszy: zaskakuje. Może to tylko ja tak mam, że nie potrafię przewidzieć jak to będzie, gdy...?
Usuń