Moja koleżanka ma średnio fajną
sytuację w pracy. Połowa jej działu to gorliwi katolicy (nie mylić z katolik, a
już nie daj Boże z chrześcijanami), druga połowa to ateiści o poglądach
lewicowych. Jeśli było tam jakieś centrum, to się dawno zradykalizowało. To
tyle tytułem wprowadzenia.
8 marca, gdy odbywał się kolejny babski protest, we wspomnianej
grupie wybuchła spora awantura. Ktoś z prawej strony rzucił: - Co za głupie te
kobiety! Czemu tak bardzo zależy im na zabijaniu dzieci? Ktoś z lewej strony
odpowiedział: - Bzdury mówisz, nie chodzi o zabijanie. - A o co? - O prawo
wyboru! Potem już było tak głośno, że w zasadzie żadna ze stron nie rozumiała,
co krzyczy ta druga.
Wysłuchałam tej relacji, a pod koniec opowieści miałam oczy
wielkości młyńskich kół.
Teraz chwila przerwy na stopniowanie napięcia:))) A chwile
wykorzystam na inną historię.
Szkoła podstawowa, klasa czwarta poszła na wycieczkę do muzeum
geologicznego. Dwóch chłopców pobiło się i to tak skutecznie, że spadł jeden z
eksponatów - sporych rozmiarów głaz. Jednemu z chłopców wychowawczyni obniżyła
ocenę z zachowania. Nie spodobało się to jego tacie, który podjął temat na
zebraniu. - Biło się dwóch, a tylko mój syn został ukarany. - Wie pan, ze z nim
już były kłopoty. - Ale to było w ubiegłym roku. - Być może, ale został karnie
przeniesiony z innej klasy. - To wcale nie była taka oczywista sprawa... - Czy
mam powiedzieć przy wszystkich o co poszło? Tak na marginesie to po szło o to,
że zaglądał dziewczynkom pod spódnice.
Czy już wiecie, skąd moje wielkie oczy?
Nie jestem w stanie zrozumieć, jak to możliwe, że inteligentni
ludzi dają się prowadzić jak na sznurku. Sprawa szkolna chyba jest jasna?
Wychowawczyni postąpiła niesprawiedliwie i nie potrafiła tego wytłumaczyć, więc
odwróciła kota ogonem. U mojej koleżanki w pracy światli ludzie dali sobie
narzucić narrację jakiejś nawiedzonej kretynki (ona naprawdę jest nawiedzona,
ale to nie miejsce, by to wyjaśniać). Polki nie dzielą na się na przeciwniczki
i zwolenniczki aborcji, czy jak kto woli przeciwniczki i zwolenniczki
zabijania. Nie chcę mówić w imieniu wszystkich, ale znaczna część
protestujących 8 marca nie jest za aborcja, jest zaś za tym, by prawa ciężarnej
były takie same, albo nawet większe niż płodu czy jak kto woli nienarodzonego
dziecka. By wszelkimi możliwymi sposobami zapobiegać sytuacji prowadzącej do
aborcji. By uznać, że czy się zakaże aborcji czy nie, kobiety i tak będą się na
nią decydować, niech więc to robią minimalizując szkody. By in vitro było
dozwolone...
Od wielu lat mam jedno marzenie. Żeby w polskich szkołach uczono
trudnej sztuki dyskusji, by uczono właściwej argumentacji, by uczono
rozpoznawać techniki manipulacyjne. Pewnie długo jeszcze będę marzyć. I pewnie
długo jeszcze głupie kłótnie będą zastępować wymianie poglądów.
Kącik muzyczny tylko dla mnie.
w dyskusji o aborcji język, który dziś toczy się spór się wyczerpał.
OdpowiedzUsuńSprawę przegrano na początku lat 90-tych. I pozamiatane.
Może pora przejść na "Next level"
Norma brzmi "nie zabijaj'. a nie "nie zabijaj zarodka".
Skoro tak, to dlaczego, jest tyle sytuacji, w której zabicie drugiego człowieka jest ok? I jakoś nikomu to nie przeszkadza?
Wcale nie miałabym nic przeciwko demonstracjom przeciwko wysyłaniu naszych żołnierzy gdziekolwiek. Z hasłami "Nie zabijaj!".
Usuńhttp://noizz.pl/spoleczenstwo/urszula-dudziak-ekspert-men-co-mowi-o-antykoncepcji/2hv7hp7
OdpowiedzUsuńNiestety, nie zanosi się na to, by został wybrany właściwy kierunek...
Szczerze mówiąc, to ja sama mam wątpliwości w kwestii, jaki kierunek jest właściwy. Męczy mnie jednak, że tak często w dyskusjach poddajemy się przeciwnikowi, zwłaszcza, gdy ten nie ma zbyt mądrych argumentów.
UsuńOd lat myślę, że gdyby lekcje religii zastąpiono lekcjami z elementami psychologii- rozwijania umiejętności współdziałania, rozwiązywania konfliktów etc, to dzieci /a za nimi w przyszłości i cale społeczeństwo/ bardzo by na tym skorzystały.
OdpowiedzUsuńJa się Ilenko pod Twoimi marzeniami podpisuję.
OdpowiedzUsuńSztuka dyskusji jest naprawdę trudna i coraz mniej wzorów do naśladowania.