Oglądam właśnie serial "Bez tajemnic". Jeśli go nie znacie, to w skrócie przedstawia się on tak: psychoterapeuta odbywa sesje z pacjentami, każdy dzień tygodnia to inny pacjent, a w piątek ów psychoterapeuta spotyka się ze swoją superwizorką i omawia swoje problemy. I tak przez kilka tygodni. Pierwszy sezon zbliża się do końca, więc wiele spraw już wyjaśniono.
Ten serial przypomniał mi coś, co dobrze wiem od dawna, ale co spycham w nieświadomość. Bo tak prościej.
W kontaktach z innymi ludźmi wszystko jest zwykle inne niż nam się wydaje.
Intuicja jest super, ale w większości przypadków, jeśli ufamy naszej intuicji, to oznacza to jedynie, że upieramy się przy pierwszym wrażeniu, bo nie interesuje nas prawda. Albo nie potrafimy zbliżyć się do prawdy i dlatego nawet nie próbujemy. Albo prawdy się boimy.
Doktor House mawiał, że wszyscy ludzie kłamią. Obawiam się, że miał rację. Ludzie oszukują siebie lub innych albo siebie i innych, by się bronić. Zwykle chcemy widzieć siebie w jak najlepszym świetle, są rzeczy, których nie chcemy pamiętać, niektórych nie chcemy wiedzieć...
W tym serialu ludzie mówią, mówią, opowiadają o rzeczach przykrych, wstydliwych, a potem nagle okazuje się, że problem leżał gdzieś indziej. Czasami był ukryty w czymś przypominającym matrioszkę. Czasami wysłano go w świat. Kiedy indziej zakopano albo podrzucono komuś jak kukułcze jajo.
Dlaczego o tym piszę? Bo większości z nas wydaje się, że wiemy, co siedzi w głowach innych. Wydaje nam się, że wiemy, czemu ci inni tak się zachowują a nie inaczej, czemu coś mówią... A tak naprawdę guzik wiemy.
W kąciku kulturalnym coś całkiem nowego:
Czasem okazuje sie, ze i o sobie niewiele wiemy;)
OdpowiedzUsuńSerial widzialam, szkoda, ze rzeczywiste sesje nie zawsze daja takie skutki, jak te filmowe. Na marginesie dodam, ze nie rozumiem, jak mozna bylo w calej, fantastycznej obsadzie umiescic tez drewniana M. Bele i to w tak istotnej roli.
O sobie to chyba wiemy najmniej. Trudno jednak, żeby było inaczej, skoro to na naszym zdaniu należy nam najbardziej:))))
UsuńZ Belą masz rację. Ona jest piękna, ale to tyle zalet ekranowych. Ta mała grała o niebo lepiej od niej, choć też, moim zdaniem, nie była to dobra rola. Ja dawno temu serce oddałam Simlatowi i za każdym razem utwierdzam się, że słusznie:))))
O, kochana, to jest dwie! w tej miłości do Simlata:)))
UsuńNo to Ci się pochwalę. Miałam okazje z nim niedawno rozmawiać. Face to face!!!!!
UsuńRozumiem, że mogę sie przyznac, że pozazdrościlam:))))
Usuńto strasznie smutne zdać sobie sprawę, że guzik wiem. a właśnie mi to boleśnie przypomniałaś... ech.
OdpowiedzUsuńSpójrz na to inaczej. To nie jest smutne, to ciekawe, bo skoro nic nie wiemy, to możemy się jeszcze dużo dowiedzieć!
UsuńZarówno w filmach jak i w książkach psychoterapia to jak lizanie cukierka przez papierek. W psychoterapii ważne jest przeżywanie różnych emocji i mierzenie sie z nowymi doświadczeniami. Tak ja to widze.
OdpowiedzUsuńByć może. Chyba jednak niczego nie liżę, a po prostu oglądam serial. Mam wrażenie, że się nie zrozumiałyśmy?
Usuń