sobota, 5 listopada 2016

Czy nie zgubiliśmy celu...

Wiele, wiele lat temu, jeszcze za PRL-u, podczas którychś studiów miałam zajęcia z propagandy. Dziś to pewnie byłby jakiś marketing czy reklama. Prowadzący wyjaśniał nam kolejne etapy propagandy. Przykładem była akcja antynikotynowa. Czyli najpierw mówimy, że palnie szkodzi. Potem lekarz tłumaczy, na jakie choroby można zachorować, gdy się pali. Kolejny etap to wypowiedzi ludzi, którzy zachorowali, bo palili. - A potem pokazuje się chore płuca palacza, brudne, przeżarte rakiem. Palacz to ogląda i co wtedy robi? - zapytał prowadzący, ewidentnie patrząc na mnie. - Sięga po papierosa - wyszeptałam, a trzeba Wam wiedzieć, że byłam wtedy palaczem profesjonalnym, a więc minimum paczka dziennie. - No właśnie! - ucieszył się prowadzący i zaczął nam tłumaczyć jak w pewnych działaniach można przedobrzyć.
Przyznam, że gdy czytam ostatnio teksty (a nawet tylko tytuły tekstów) na gazeta.pl, dochodzę do wniosku, że to już właśnie ten etap. Każdy bzdet wykorzystuje się, żeby przykopać rządowi. Skutek? Przeciwnicy Wyborczej utwierdzają się, że to biuletyn propagandowy opozycji (coś w rodzaju odpowiedzi na "Wiadomości". Najbardziej zatwardziali przeciwnicy PiS się cieszą, bo oni też w każdym aspekcie rządów PiS widzą same zło. Ludzie ze środka, tacy jak ja, mają zaś odruch wymiotny. Ostatnio dałam wyraz niezadowoleniu i jeden z artykułów tak skomentowałam. Zostałam zrugana i wyzwana do pisówek.
Wnioski? To już chyba ten etap rewolucji, na którym trzeba się jasno określić po której stronie się jest i być tej stronie ślepo oddanym. W myśl zasady, że kto nie z nami ten przeciw nam. Oczywiście wygrana w takim starciu jest niemożliwa, ale obawiam się, że już dawno przestało chodzić o cel, a chodzi po prostu o walkę. Wszystkim tylko o to chodzi.I mam wrażenie, że tak się dzieje od stuleci. Pokój Polakom wadzi, lepiej spisują się w walce. 
Rozmawiałam niedawno z facetem, który zadaje się ma poglądy polityczne inne niż moje. Zdaje się, bo czasy mamy takie, że lepiej nie deklarować się politycznie, zwłaszcza, gdy ma się coś do załatwienia. Rozmawialiśmy jednak o sytuacji politycznej i byliśmy bardzo zgodni. Zdaje się, że obydwoje jesteśmy w tych sporach blisko środka, a poza tym oboje całe zło upatrujemy w grach politycznych - nawet jeśli inaczej rozkładamy akcenty. I oboje jednakowo widzimy dalszy rozwój sytuacji. Stanie się coś złego. Coś bardzo złego. Stracimy wszyscy, a najgorsze, że pewnie i tak się niczego nie nauczymy.
Przyznam, że czuję się szalenie bezsilna. Widzę, że źle się dzieje i nie wiem, co robić. A kto wie, czy sama nie dokładam swoich kamyczków.



25 komentarzy:

  1. Masz rację! Gdzie nie wejdziesz, tam albo ci, albo tamci! Nic posrodku! Ostatnio zaczęłam się zastanawiac, czy my wszyscy nie zwariowaliśmy! Ale tak bez wyjątku? I zaczynam się bać! Po prostu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym, przyslowie, ze gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania na temat, chyba nie traci na aktualnosci? ;)

      Usuń
    2. Zwariowaliśmy. Zwłaszcza, że gdyby jednak porozmawiać na spokojnie, to okazałoby się, że tak naprawdę chodzi nam o to samo, ale może nieco inaczej diagnozujemy problemy. Przy czym mam oczywiście na myśli normalnych ludzi, a nie polityków.

      Usuń
    3. Lucy, to prawda. A najzabawniejsze, że to jest chyba w genach.

      Usuń
  2. W dniu w którym prokurator może zakwestionować wyrok sądu przestaliśmy być demokracją liberalną. Ale też nie jesteśmy żadną dyktaturą.
    I tak szukając porozumienia, czegoś po środku, odkryłam, że jesteśmy demokracją katolicką. Problem w tym, że to nie pasuje ani tym co chcą powrotu do demokracji, ani tym co marzą o dyktaturze. Jesteśmy więc skazani na konflikt. Tym bardziej, że takich którym pasuje demokracja katolicka, za dużo nie ma ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skazani na konflikt jesteśmy chyba genetycznie. Teraz po prostu w ramach tego konfliktu rozhuśtaliśmy wahadło dziejów na maksa, no i ono kosi wszystko po drodze.
      A z demokracją katolicką może nam się na jakiś czas udać. W końcu ładnych parę lat mieliśmy demokrację ludową:(((

      Usuń
  3. kobietawbarwachjesieni:
    Ja się po prostu boję, że to, co się u nas dzieje nie jest bezpieczne dla nikogo. Boję się, że znowu możemy trafić pod jakiś bardzo niewygodny i niekorzystny dla nas protektorat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, ja się bardziej boję tego, co się stanie przedtem.

      Usuń
  4. Dopóki opozycja się nie zjednoczy, to niezależnie na kogo zagłosujemy, będzie rządził PIS, mimo naszego niezadowolenia.
    Ma już zawłaszczone media, dołoży do tego Trybunał Konstytucyjny, Izbę Kontroli... a znaczącym przeciwnikom, postawi prokuratorskie zarzuty. Tak to wygląda z dzisiejszej mojej oceny. Mam tylko nadzieję, że PIS sam się rozwali i między sobą zacznie walkę o stołki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale może też zdarzyć się ta, że PiS przesadzi w pazerności. Polacy są czuli na pewne rzeczy. I zawistni. Mogę więc w wrodzonej "życzliwości" podłożyć rządzącym nogę.

      Usuń
  5. Zgadzam się, z tym przedobrzeniem w propagowaniu poglądów. Większość moich FB Friends to przeciwnicy PiS. Niestety nie wierzę własnym oczom, jak ci, skądinąd rozsądni ludzie, powielają byle bzdurę jeśli jest wymierzona przeciw PiS-owi.
    Masz rację, skutek odwrotny - nieuchronnie nasuwa mi się myśl; psy szczekają, karawana jedzie dalej, rząd zgodnie z radą W. Młynarskiego - robi swoje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niestety prawda. Jeszcze niedawno prostowałam bzdury propisowskie i antykodowskie. Teraz niestety więcej jest bzdur antypisowskich:)))

      Usuń
  6. Umówmy się "gazeta.pl" to taki polityczny pudelek. Ale nawet "wyborcza.pl" jest już momentami nie do zniesienia. I już dawno mówiłam, że czuję się traktowana bez szacunku przez dziennikarzy, którzy w dziale "fakty" ewidentnie zamieszczają "opinie". Przykre to bardzo, media nizinne po każdej stronie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest niestety efekt tej ogólnonarodowej wojny. W czasie wojny mediów zdaje się nie stać na bezstronność. Pytanie tylko po cholerę nam wojna...

      Usuń
  7. Ostatnio czytałam wywiad z "trzecim bliźniakiem". Diagnozuje,że PiS powali polskie bałaganiarstwo, ogólna niemożność... Jakoś to nie do końca jednak do mnie trafiło. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc nie wiem, kto obecnie jest trzecim bliźniakiem, ale propagandowo dobrze mówi. Sami narzekamy na polskie bałaganiarstwo, więc jeśli ktoś obiecuje, że to zmieni... Jasne jest, że nie zmieni, bo trudno bałagan zwalczyć bałaganem, ale tak naprawdę chodzi o zjednywanie wyborców i to akurat się udaje.

      Usuń
    2. Też czytałam, bardzo interesujące:)

      Usuń
    3. Zdaje mi się, że tylko Dorn był trzecim bliźniakiem?...

      Usuń
    4. No to mnie zmyliłaś, bo Dorn od baaaardzo dawna już nim nie jest.

      Usuń
  8. Ilenko, gazeta.pl rzeczywiście ostatnio podpada, mnie też, czasem mam wrażenie, że pierwszą stronę redaguje gówniarstwo, za przeproszeniem, na dodatek szwankuje im korekta;(
    Czytam, ale wolę wchodzić na wyborczą, też na Polska Times, problem w tym, że nie ma alternatywnego portalu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Mnie momentami ręce opadają, gdy widzę podstawowe błędy. No ale przynajmniej tanio im to pewnie wychodzi...:((((

      Usuń
  9. Nie wiem jak skomentować Twój wpis. Sama stoję pomiędzy. Choćbym nie wiem jak się starała nie mogę dopatrzeć się pozytywów w tym co robi PiS i nie widzę nikogo kto mógłby przejąć władzę po PiS.
    Polska stała się narodem dwóch plemion, PiS i reszta.
    Nie przynależę do PiS, trochę bliżej mi do reszty, ale czy na pewno? A jeśli plemiona zaczną walczyć tak na poważnie, ręcznie to ci co stoją pomiędzy dostaną od obu stron...Może jednak doczekamy się kogoś trzeciego kto zaistnieje w tym dwuplemiennym kraju? A jeśli nie to w imię mniejszego zła trzeba będzie przyłączyć się do reszty?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym trzecim może być chyba wyłącznie jakieś zewnętrzne zagrożenie.
      Moim zdaniem my popełniamy zasadniczy błąd myląc PiS z wyborcami PiS i myląc życie z życiem politycznym.
      Tak naprawdę wybory polityczne nie mają aż tak wielkiego wpływu na nasze życie, oczywiście pod warunkiem, że sami sztucznie nie wypełniamy tego życia na maksa polityką. Bo na czym to życie polega? Na miłości, szczęściu, braku szczęścia, cierpieniu... Cóż do tego maja politycy?

      Usuń
  10. Wydaje mi sie Ilenko, ze jestesmy w takim momencie, ze MUSIMY wykorzystac kazda szanse, by przekonac potencjalnego wyborce aktualnego (nie)rzadu do zmiany zdania.
    Jesli zastanawiamy sie nad trzecim blizniakiem, to teraz zaproponowalbym pana Brudzinskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż ja własnie zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście musimy. Na pewno musimy zacząć tego wyborcy słuchać i próbować go zrozumieć. I na pewno tego nie zrobimy. Dlatego ja już mam spory zapas kaszy w domu i zastanawiam się nad zakupem kilku baniaków wody.

      Usuń