środa, 8 lutego 2017

Czy mama na pewno wie lepiej?

Gdy rozmawiam z moimi młodymi znajomymi, często słyszę, jak mówią o kimś nieco tylko od nich młodszym lub nawet w ich wieku, że to przecież jeszcze dzieciak. Przy czym, pisząc o moich młodych znajomych mam na myśli osoby już po 30-tce.
Podobno 43 proc Polaków w wieku 24-35 lat mieszka z rodzicami. I znaczna część z nich nie dlatego, że ich nie stać na własne lokum, ale tak po prostu jest wygodnie - tata pamięta o rachunkach, mama uzupełnia lodówkę i robi pranie, a do tego dzisiejsi rodzice rodzice są luzakami i w nich swoich dorosłych pociech nie ograniczają.
Pod koniec lat 90. byłam w pewnej firmie szefową działu, od którego zaczynało się w tej firmie, jeśli się było młodym człowiekiem po studiach. Kiedyś przyszła do mnie pewna mama. Przyniosła CV syna, opowiedziała mi o tym, jaki jest zdolny i poprosiła, żeby dać mu szansę. Powiedziałam, że chętnie, ale pod warunkiem, że on sam się do mnie zgłosi na rozmowę. Nie zgłosił się. Podobno dziś taka sytuacja to nic dziwnego, podobno dziwne jest, gdy papiery na wyższą uczelnie składa sam zainteresowany.
Czytałam niedawno artykuł o tym jak to teraz jest na obozach harcerskich. I jest, mówić w skrócie, czysto i bezpiecznie. A gdy harcerzowi coś się nie podoba, może dzwonić do rodziców. Rodzice dzwonią do komendanta obozu... Ten odbiera po kilka takich telefonów dziennie.
Mnie i współczesnych 18-latków nie różni 37 lat. Nas różni kilka epok. I jest kilka powodów. Dziś jednym z priorytetów jest bezpieczeństwo. Równie ważnym jest młodość. Rodzice chcąc być młodzi sami rezygnują z roli rodzica na rzecz roli przyjaciela. Sieć i technologia świetnie wyczerpuje potrzebę samodzielności u młodych ludzi. Pewnie lista tych powodów jest długa.
Czy to źle?
Nie mam pojęcia i chyba mało mnie to obchodzi.
Każde pokolenie jest inne od poprzedniego, każde ma swoje potrzeby, swoje problemy. Nie ma więc, co szat rozdzielać. Ale wychodząc z takich założeń, należy też dać młodym prawo do samodzielnego urządzania świata, w którym mają żyć. Bo to oni będę żyli w tym przyszłym świecie. My w co najwyżej będziemy zniedołężniałymi i stetryczałymi staruszkami. A najprawdopodobniej będziemy na etapie organoleptycznego zgłębiania kwestii, czy istnieje życie pozagrobowe*.
Czas na wnioski. 
W dyskusjach o polityce cały czas pada argument, że ktoś boi się o przyszłość dzieci i wnuków. Ile osób bierze udział w demonstracjach KOD, ponieważ  nie chce, by dzieci żyły w Polsce rządzonej Przez PiS? Czy nie wydaje Wam się, że powinniśmy dać szansę młodym, by sami decydowali o swojej przyszłości? A może oni chcą żyć właśnie w takim kraju? Może czas przestać traktować ich jak niedorozwoje, za które wszystko trzeba robić? Trzeba im pomóc? OK, ja chętnie. Ale główną robotę to niech jednak oni sami odwalają.




*Sorki, ale przypomniał mi się dowcip. Synek pyta tatę: - Czy istnieje życie pozagrobowe? Tata odpowiada: - Wyłącznie takie.



17 komentarzy:

  1. A nie, nie, nie, nie, nie! Chodzę na demonstracje, bo nie chcę żyć na starość w czasach z własnej młodości. Tylko tyle i aż tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie. Też uważam, że należy urządzać świat tylko i wyłącznie
      sobie.

      Usuń
  2. "Bo ich dusze mieszkają w Domu Jutra, do którego wy nie macie wstępu, nawet w waszych najśmielszych snach."
    Nie mogłam się powstrzymać i zacytowałam Gibrana ;)
    Czasami jest jednak w pewnym sensie problemem, ze odprężający się na łonie rodziny młodzi ludzie nie tracą myśli na temat politycznej przyszłości. Może i tutaj zdają se na wybór rodziców?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I vice versa, do mojej duszy też nikt poza mną nie ma dostępu:)))
      Szczerze mówiąc to nie jestem do końca przekonana, czy dorosłe dzieci zdają się na rodziców. Myślę jednak, że to wielu rodziców chce tak to widzieć.

      Usuń
  3. Moim zdaniem, to młodzież w pierwszym rzędzie powinna dążyć do usamodzielnienia, a dopiero po tym zajmować się karierą polityczną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karierą polityczna to młodzi akurat się zajmują. W młodzieżówkach partii nie brakuje ludzi. Ale to jest kwestia budowania karier zawodowych. Natomiast co do usamodzielnienia... Ja w tej kwestii jestem bardziej tolerancyjna. Niech sie nie usamodzielniają. Może to być interesujące:)))

      Usuń
  4. "Rodzice chcąc być młodzi sami rezygnują z roli rodzica na rzecz roli przyjaciela..".
    Dobra obserwacja. Inna rzecz, że to moze się sprawdzać w warunkach domowych, ale w dyskotece już niebardzo.
    Jeśli chodzi o zależność finansową, to w Australii przyczyną są niebotyczne wysokie ceny domów. Gdy przyjechałem do Australii 34 lata temu kupiłem dom za równowartość trzyletnich zarobków a moja pierwsza pensja była niska i wkrótce mocno wzrosła. Obecnie na podobny dom trzeba wyłożyć 10-12 rocznych zarobków. Na szczęście nasze dzieci kupiły domy wiele lat temu chociaż też z pewną pomocą rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem obawę o przyszłość dzieci i wnuków i uważam, że to naturalne, ale sądzę, że jednak wyrażanie tego zaniepokojenia nie oznacza, że większość ludzi uczestniczących np w protestach nie robi tego dla siebie i nie ma świadomości, że ewentualne zmiany będą dotyczyły i dzieci, i wnuków, i ich samych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tak naprawdę to właśnie kolejne pokolenia będą płacić najwięcej za wprowadzane dziś zmiany. I tak naprawdę jedynie te pokolenia mogą zmiany powstrzymać. To znaczy mogłyby:)))

      Usuń
    2. U nas, w Australii, gdy mowa o trosce o przyszłość dzieci to ma się raczej na myśli środowisko naturalne, ewentualnie zmiany etnograficzne spowodowane przyjmowaniem imigrantów.
      Protesty polityczne to przecież działanie na bardzo krótką metę - niezgoda na ustawę. Przecież żadna ustawa nie jest wieczna a zresztą może naszym dzieciom/wnukom własnie taka ustawa odpowiada.

      Usuń
    3. I słusznie. Przyszłym pokoleniom należy zostawić planetę w stanie nadającym się do użycia. To jest szalenie wazne.

      Usuń
  6. Mało która z moich psiapsiół ma dzieci tu. Moja rozważała powrót, zrezygnowała. Syna październik 2015 zastał za granicą, to że nie zamierza wracać miało na to wpływ. To jeden z powodów tego co się dzieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młodzi w ramach protestu korzystają z biletów lotniczych w jedną stronę. A starzy są mało skuteczni. Ja w każdym razie w ramach oswajania rzeczywistości robię zapas kaszy. Powinno się też mieć baniak wody na wszelki wypadek - jeszcze nie mam:(((

      Usuń
  7. Znam kilku (ponad)trzydziestolatków mieszkających z rodzicami, ciekawe, że to są w większości faceci; nie potrafię tego zrozumieć, bo ja chciałam się usamodzielnić jak najwcześniej, a przecież kiedyś to było dużo trudniejsze niż teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale i nasi rodzice nie byli przyjaciółmi tylko rodzicami:)))
      Ja do samodzielności dążyłam w zasadzie od urodzenia. Najczęstszym moim tekstem było: - Ja sama.
      No i szybko się usamodzielniłam. Tyle że dla mnie usamodzielnienie oznaczało wolność. Dzisiejszej młodzieży raczej wolności się nie ogranicza, no to o nią nie walczy.

      Usuń
  8. jesienna:
    W świecie zwierząt odchowanego potomka matka goni od siebie. Jeśli chodzi o ludz, jeszcze do niedawna były rodziny trzypokoleniowe, które gnieździły się w jednym domu. Czy to było dobre? Pewno i tak i nie. Zależy dla kogo i zależy z której strony się na to spojrzało. i

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzypokoleniowe rodziny były jednak czymś innym. To było albo kwestia okoliczności, albo tradycji. W wielopokoleniowych rodzinach następowało przekazywanie ról społecznych.

      Usuń