sobota, 2 lipca 2016

Być kobietą...

Wrócę dziś do tematu feminizmu, bo przyznam, że mocno mnie on nurtuje. Może też dlatego, że wciąż nie mogę się nadziwić jak to jest możliwe, że od czasów, gdy ja wchodziłam w dorosłość zmieniło się bardzo wiele, a problemy kobiet są podobne, a może nawet większe.
*Do teatru można dziś chodzić w dżinsach.
*Nie trzeba iść do ołtarza tylko dlatego, że poszło się do łóżka. Nawet zahaczenie o porodówkę nie jest dziś wystarczającym powodem do brania ślubu.
*Po raz drugi kobieta w Polsce jest premierem.
*Po pigułkach antykoncepcyjnych nie rosną wąsy.
*Pojawiło się pojęcie "singla", zniknęło pojecie "starej panny" i "starego kawalera".
*Okazało się, że geje są wśród nas.
Pewnie można wymienić dużo więcej tych zmian, ale mnie akurat nie przychodzi nic do głowy, a chciałabym skończyć dziś ten wpis.
Pierwszy wniosek, jaki mi się nasuwa jest taki, że te zmiany to jednak moje pokolenie wywalczyło. Wniosek drugi jest taki, że kobiety zyskały chyba tylko to, że teraz mogą być wesołymi singielkami zamiast sfrustrowanymi starymi pannami. Trochę to słabe.
Czemu w czasach, gdy w zasadzie jeszcze wszystko wolno, kobietom jednak wolno mniej?
Mam wśród znajomych jedną zadeklarowaną feministkę. Dziewczyna chodzi karnie na wszystkie marsze i manify, dziecku czyta tylko bajki, które nie utrwalają stereotypów. Ja jednak nie bardzo potrafię się w kwestiach feministycznych z nią dogadać i chyba już wiem dlaczego.
Moje zrozumienie tego faktu zaczęło się od tego, że niedawno ta koleżanka mało przychylnie wypowiedziała się o aktorce, która żyje z mężczyzną młodszym o 10 lat. Potem przypomniałam sobie jej wypowiedź na temat jakiejś innej aktorki, która jej zdaniem jest zaniedbana i nie powinna pokazywać się na w telewizji (nie chodzi o to, że jest niechlujem, a o to, że przytyła, zdaje się, że wskutek choroby). W końcu sięgnęłam jeszcze dalej pamięcią. Ta moja znajoma wyszła za mąż, ponieważ rodzice uważali, że już czas, żeby została mężatką. A teraz nie wnika w to, co jej mąż robi w nocy, bo rodzice nie znieśliby jej rozwodu.
Po namyśle doszłam do wniosku, że natura wciąż bierze nad nami górę. Bo prawda jest taka, że mężczyzna ma czas, a kobieta ma ograniczony okres do spożycia, jakkolwiek źle by to nie brzmiało to własnie takie są prawa przyrody. Kobiety więc mają w geny wpisaną walkę z innymi kobietami. I z tą walka chyba czas zacząć się rozprawiać. Pokazałyśmy fucka naturze w temacie seksu z niechcianym bonusem to możemy i w tej sprawie zrobić to samo.
Dlatego myślę sobie, że zdecydowanie najbardziej pilną sprawą jest wywalczenie dla kobiet prawa do przytycia, prawa do ubierania się byle jak, prawa do niegolenia nóg, prawa do tego, by nie musiały się ze swojego życia tłumaczyć przed całą rodziną. Dojrzewam nawet do tego, by poprawność polityczną rozszerzyć i wykluczyć z języka takie słowa jak np. "pasztet". Ja wiem, że to są wszystko drobiazgi, ale bez tych drobiazgów do przodu nie pójdziemy i walka o prawa kobiet nigdy się nie skończy. I mam wrażenie, ze pierwszymi od których tej poprawności należy zacząć wymagać są same kobiety, bo to chyba one są większymi wrogami kobiet niż mężczyźni.
Dawaj, Mario. Bogu niech będą dzięki, że jesteś!


18 komentarzy:

  1. Uwielbiam Marię Peszek! Po prostu uwielbiam i mogę za nią podziękować nie jednemu bogu ;)

    Ja tam nie jestem za równouprawnieniem kobiet. Wolę sobie popatrzeć jak facet gniazdko dokręca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Larhes, witaj. Cieszę się, że zajrzałaś. A co do równouprawnienia to całkowite nie jest możliwe. I chyba nie jest potrzebne. Najważniejsze, żebyśmy doprowadzili do równouprawnienia na płaszczyźnie mentalnej. Gniazdko dokręca ten kto to umie i lubi. Problem polega na tym, że kobiety częściej niż mężczyźni ulegają presji wewnętrznej i zewnętrznej.

      Usuń
  2. Sama nie wiem, czy mam mentalność feministki, czy nie.Wydaje mi się, że akceptuję założenia feminizmu a jednocześnie przyłapuję się czasem na całkiem niefeministycznym myśleniu. Moje pokolenie musi wymrzeć, żeby feminizm miał szansę na rozwój. ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BBM, to chyba nie ma znaczenie, czy masz mentalność feministki, skoro zadeklarowane feministki też nie maja jej w pełni:))) Świat się za naszego życia bardzo zmienił. Samo wynalezienie i wprowadzenie na rynek pigułki wywróciło wszystko do góry nogami. Natura ludzka jest jednak taka, jaka była. I chyba stąd problemy. Ja w swoim czasie dokonywałam bardzo feministycznych, niektórzy powiedzieliby pewnie, że szalonych. Niczego nie żałuję i niczego bym nie zmieniła, ale wątpię, czy to były najlepsze wybory.
      Zaś co do wymierania pokolenia... Nie wiem, czy wymarcie Twojego pokolenia w czymkolwiek pomoże, ale brutalna prawda jest taka, że gdyby ludzie nie umierali, to pewnie dalej byliby w jaskiniach, bo zmiany zawsze wprowadzają młodzi. Tak to już jest:(((

      Usuń
  3. W ostatnim Dużym Formacie jest bardzo ciekawy (polecam) wywiad z chorwacką pisarką Vedraną Rudan. Ona tam mówi, że my tu w Polsce jestesmy mega wyzwolone, bo w przeciwieństwie do innych (wymienia i Szwecję) kobieta w Polsce nie jest definiowana przez mężczyznę. Może coś w tym być na rzeczy. Z moich obserwacji wynika, że nie ma czegoś takiego jak "międzywarstwowa" solidarność kobiet - to kobiety kobietom tworzą piekło. Nawet jak siebie lubimy, to ograniczamy się w tym lubieniu do tych z tej samej półki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kalino, nie czytałam, ale dzięki za podpowiedź. Faktem jest, że my nie mamy specjalnie na co narzekać, bo w Polsce prawo jest OK, obyczajowość też. Problem z tą babską solidarnością. Gdy była dyskusja o parytetach w na listach wyborczych, największymi przeciwnikami były kobiety, które twierdziły, że to je obraża, bo nie chcą forów... A tu nie chodziło o żadne fory tylko o zwykłe wsparcie. Nieładnie porównam to do degustacji produktów w sklepach. Ja zresztą też czuje w sobie momentami wyższość nad innymi kobietami, bo skoro ja mogłam... To bzdurne myślenie. To że ja mogłam to tylko dowód, że miałam farta. Nic więcej.

      Usuń
  4. Nie znam osobiście żadnej kobiety nazywającej siebie feministką. A z tymi publicznie wypowiadającymi się na ten temat, nie do końca się zgadzam. Nie chciałabym, żeby te osoby mówiły w moim imieniu.
    W przypadku Twojej znajomej - mentalność środowiska, w którym się wychowała wpływa na jej życiową postawę, ale to przecież nie jedyny istniejący wzorzec. Jeśli ona uważa się za zadeklarowaną feministkę, a nie umie w życiu prywatnym nie ulegać takim poglądom, to ja czegoś nie rozumiem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Balkany, to jest tak, że ludzie lubią się w pewien sposób definiować, aspirują do pewnych postaw. Ja akurat nie uważam, ze to złe, ale uważam, że należy zwracać im uwagę. Ja to zrobiłam w przypadku mojej znajomej, a ponieważ to jednak niegłupia dziewczyna, to przyznała mi rację. Widzisz pewne rzeczy mamy zakodowane i to chyba to.

      Usuń
  5. Ależ kobieta ma prawo być niechlujna, nie golić nóg, śmierdzieć, pić, palić i nie leczyć zębów, aż jej wypadną. Mężczyzna tak samo. I zostaną za to OSĄDZENI. Ty, Ilenko, chciałabyś, żeby ludzie nie osądzali. Ale czy się to komuś podoba czy nie, oni będą to robić i dzięki temu jednostka będzie odczuwała presję, żeby się do pewnych norm dostosować.

    Nie twierdzę, że normy są same w sobie dobre. Pragnienia, ambicje oraz - co istotne - moralność jednostki stawiam zdecydowanie wyżej ponad potrzeby czy moralność ogółu. Ale wiem też, że jednostka musi sama o owe pragnienia, ambicje oraz realizację własnej moralności zawalczyć. Bo niby dlaczego ogół miałby akceptować jej wybryki? Nie ma tak, że robimy, co nam się żywnie podoba, a inni nas lubią i szanują. Nawet na zwykłą akceptację trzeba sobie zapracować.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, Kiro, mylisz się, ja nie chcę rzeczy niemożliwych. Nie jestem tylko pewna, czy to samo rozumiemy pod pojęciem "osądzać". Mam wrażenie, że chodzi raczej o ocenianie. Ludzie oceniali, oceniają i oceniać będą. Co do sądzenia to niektórym się wydaje, ze mogą to robić, ale zwykle mogą co najwyżej palcem pogrozić. Napisałaś, że kobieta może być tak samo niechlujna jak mężczyzna. I znów pytanie jak rozumiemy to, że może. Oczywiście, że może. Póki co za to do więzienia się nie wsadza. Większe jednak społeczne przyzwolenie jest na niechlujstwo mężczyzn niż kobiet. Choć, co ciekawe, są restauracje, które nie wpuszczają mężczyzn bez marynarki, a kobietom wolno w nich nosić wszystko:))) Ale poza takimi przypadkami to co u mężczyzny jest słabostką u kobiety wadą. I to same kobiety o tym decydują, bo facetom zwykle to wisi.
    Myślę, że chyba jednak moralność jednostki postawiona ponad moralność ogółu nie jest moralnością, ale nie jestem mocna w filozofii. Wydaje mi się jednak, że moralność jest nierozerwalnie związana z ogółem, niezależnie od tego, że cechuje jednostkę. Natomiast co do stawiania pragnień i potrzeb jednostki nad potrzebami ogółu to jest to co, oczywiście bardzo upraszczając, cechuje współczesną cywilizację europejską. Przyznam się, że nie wiem o jakich wybrykach piszesz. Czy wybrykiem jest strój inny od ogólnie przyjętego czy raczej zachowanie, np. jeśli kobieta chwali się podbojami seksualnymi jak robią to niektórzy mężczyźni? Jeśli stawiamy jako cywilizacja na rozwój jednostki, to powinniśmy też pomagać jej samodzielnego szukania własnego miejsca w tym społeczeństwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko kto ma pomagać, Ilenko? Państwo, pilnując prawem poprawności politycznej? Oddolne ruchy propagujące tolerancję dla odmienności? Wydaje mi się, że na poglądy społeczeństwa, na to, jak postrzega rozwiązłe kobiety, gejów, osoby niechlujne, etc, wpływa przede wszystkim popkultura oraz popularne nurty światopoglądowe. Jeśli w telewizji i Necie będzie się ostro lansować nieogolone nogi u kobiet lub ogolone u mężczyzn, to całkiem prawdopodobne, że kiedyś taki trend się przyjmie. Ale taki lans musiałby trwać odpowiednio długo, być wyjątkowo uporczywy oraz sprytnie "opakowany", w sensie - atrakcyjnie podany.

      Usuń
    2. Państwo pomaga w wystarczający sposób, bo prawo mamy dobre. Same sobie musimy pomagać. Siebie samych musimy pilnować. Same musimy się uczyć. Każda z nas osobna i wszystkie razem. I nie chodzi o propagowanie golonych bądź niegolonych nóg, ale propagowanie wolności zachowania. Ale na przykład o zwracanie uwagi, że niestosowne jest pisanie o rozwiązłych kobietach, gdy nie pisze się o rozwiązłych mężczyznach:))))

      Usuń
    3. Dla mnie rozwiązłość jest niewłaściwa w przypadku obydwu płci.

      Usuń
    4. Kiro, no właśnie, ale zwykle wytyka się ją jednej płci.

      Usuń
  7. Po raz trzeci kobieta w Polsce jest premierem (przynajmniej formalnie...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cicha, wstyd, wstyd, wstyd. Nie uwierzysz, którą pominęłam:((( Ewę Kopacz!Dzięki za zwrócenie uwagi.

      Usuń
  8. Więc przeniosłaś blog. A to trudne jest? Przeniesienie całej zawartości?
    A w kwestii tematu: Nikt tak nie potrafi dowalić kobiecie jak druga kobieta.
    Lala lu (tu pewnie wystąpię jako Głęboki Fotel - to mój drugi nick)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przeniosłam zawartości. Próbuję to robić z moim drugim blogiem, ale leń mnie dopada, bo trzeba przenosić ręcznie każdy wpis:((((
      Założenie konta jest proste - ja mam je od kilku lat, bo kiedyś chciałam tu działać, ale Blox ma sporo dobrych stron, więc trzymałam się go. Jak się założy konto to juz z górki - podobnie jak na Bloxie. Trochę musiałam kombinować z szablonem, póki co to nie jest szczyt moich marzeń, ale cierpliwości:)))

      Usuń