niedziela, 17 lipca 2016

Ja czy my?

Jeśli jeszcze kiedyś się spotkamy
Może w moich oczach będą łzy,
Bo nie łatwo żyć jest wspomnieniami,
Słowem "ja" zastąpić słowo "my"....
Odrzućmy wątek romantyczny tej piosenki. Mnie w tym tekście zawsze intrygowało to zamienia "ja" i my". 
Z pewnością żyjemy w czasach, gdy to "ja" bierze górę. Wygoda czy dobre samopoczucie jednostki liczą się zdecydowanie bardziej niż interes grupy. Oczywiście bardziej liczą się dla jednostki, ale wszak grupa to zbiór jednostek. Tak zresztą wychowywane są dziś dzieci, a i dorośli sporo energii, a czasem i pieniędzy, poświęcają temu, by zacząć mieć w nosie opinię innych, zacząć być zdrowo egoistycznymi, pielęgnować własne wnętrze itp., itd., itp.
Z pozoru sprawa jest prosta. Każdy z nas ma tylko jedno życie i żal je marnować na zawracanie sobie głowy  tym jak nas inni oceniają, na zastanawianie się, co o nas myślą czy na robienie uprzejmości zupełnie obcym ludziom. 
Chwila przerwy na przykład z życia wzięty. To ostatnie napisałam, bo miałam pouczające zdarzenie w kinie. Ja wychodziłam, a naprzeciwko mnie szły dwie milutkie dziewczynki, które trzymały się za ręce. Widziały mnie, ale zdaje się, że oczekiwały że ustąpię im z drogi. No cóż, pech, bo jestem jedynaczką a jedynacy i bez specjalnego wychowania są egocentryczni. Nie ustąpiłam więc to one w ostatniej chwili musiały puścić ręce, żeby mnie wyminąć. Były bardzo zdziwione. Ich wewnętrzne ja przegrało. Koniec przykładu.
Czy da się "my" zamienić na "ja"? Choć może słuszniej byłoby zapytać, kiedy zamienimy "my" na "ja". I co z tego wyniknie? 
Mój umysł jest szalenie ograniczony. Nie potrafię więc wyjść poza świat, który znam. Dlatego z konieczności odnoszę się jedynie do poznanego. Stąd wydaje mi się, że odrzucenie "my" nie przyniesie niczego dobrego. Bo albo ludzie sami się zniszczą - niekoniecznie w gwałtowny sposób. Albo natura zmusi ich do powrotu do "my" - w sytuacji zagrożenia życia ludzie często stają się solidarni. Gdy spadnie na ludzkość jedenasta plaga (zesłana przez Boga, przyrodę lub szalonego śmiertelnika), albo ludzkość się zjednoczy, albo zginie. Tak jednak być nie musi, bo jednak jest coś więcej nad to, co do tej pory poznałam. Może więc powstanie świat cudownej szczęśliwości, której nie zakłócać będą inne ludzkie jednostki. Może w końcu ludzie ludziom przestaną być potrzebni? Choć wydaje się, że stadność gatunku ludzkiego nie jest jedynie atawizmem a silną potrzebą. Dowodem niech będą portale społecznościowe, które najwyraźniej oszukują nasze zmysły i wyjmując nas z tłumu pozwalają na życie w złudzeniu tłumu.
Ciekawe to wszystko. Aż zal, że życie za krótkie, by poznać odpowiedzi na niektóre pytania.






20 komentarzy:

  1. kobietawbarwachjesieni:
    Bardzo filozoficzny jest Twój dzisiejszy wpis. Ja myślę, że zarówno ja, jak i my są sobie równoprawne, bo ja to część my.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem w tym, że "ja" jest coraz rzadziej uznaje "my".

      Usuń
  2. W dzisiejszych czasach niestety egoizm jest az za czestych zjawiskiem i ciezko bedzie z tym walczyc. Sam probuje wychowywac swoich synow, zeby patrzyli tez na potrzeby i samopoczucie innych ludzi wokol nich sie skupiajacych,ale co z tego wyjdzie ?

    P.S. Maly dopisek do poprzedniego wpisu. Wczoraj w Kosciele widzialem ok. 50-letniego Irlandczyka w sandalach i skarpetkach. Takze nie jest to tylko domena naszego Narodu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świat się bardzo zmienia. Solidarność społeczna jest dziś okazywana od święta i tak naprawdę w sposób jak najmniej kosztowny. Bo czym jest danie 10 zł czy nawet 100 zł raz w roku na WOŚP?
      W serialu "Czterej pancerni..." jest scena, w której zbierane są pieniądze na armię. Ludzie dają obrączki, łańcuszki. Potem kupiony jest za to nowy czołg dla załogi. Czy działało "my". Gdy PO przenosiła nasze środki z OFE do ZUS, był straszny krzyk. Wiadomo było, że jest zabieg ratujący finanse ZUS, a więc nasze wspólne. Każdy z nas (ja również) był jednak oburzony, bo rząd nie tak się z nami umawiał. To przykład na "ja".:(((

      Usuń
    2. Nie zgłębiałam tej sprawy, Ilenko, ale czytałam, że wielu ludzi na tej operacji straciło. A kto chciałby zapieprzać i płacić składki, a potem mieć mniej niż się oczekiwało. Poświęcać się można dla bliskich, nie dla obcych ludzi.

      Usuń
    3. Kiro, trafnie to podsumowałaś. Jeszcze nie tak dawno temu byliśmy wspólnotą, a dziś jesteśmy obcymi ludźmi. "Ja" wypiera "my":)))

      Usuń
    4. Myślę, że po prostu dzisiaj więcej się o swoim "ja" mówi, nie jest ono jednak wymysłem naszych czasów. Kiedyś nie wypadało się przyznawać, że np. nie chcemy mieć dzieci, nie chcemy pracować dla ojczyzny, nic nas nie obchodzi naród. A przecież tacy ludzie istnieli zawsze.

      I tutaj nachodzi mnie taka refleksja: poczucie wspólnoty to jedno; chęć zrobienia czegoś dla wspólnoty - drugie.

      Usuń
    5. Zgadza się. Też jestem przekonana, że człowiek zawsze miał potrzebę życia dla siebie. "My" mu na to nie pozwalało.

      Usuń
    6. I to wcale nie było dobre. Nie, żebym pochwalała totalny egoizm. Jednak bycie pożytecznym trybikiem w społecznej machinie nie ma zbyt wiele wspólnego z prawdziwym dobrem.

      Usuń
    7. "Jesteśmy cząstka w zespole, z niego płynie nasza siła, żeby chleb leżał, a pracom świeciła...", że zacytuję klasyka.
      Kiro, to jest Twoje zdanie i ja je szanuję, choć się z nim nie zgadzam.

      Usuń
    8. Oj, oj, nie musisz szanować. Wypowiedziałam się i tyle. :)

      Usuń
    9. Kiro, tak naprawdę to mnie interesuje jak to się będzie rozwijać, a nie to jak ta czy inna osoba postrzega swoje miejsce w świecie. Jaki jest koń, każdy widzi. Ciekawe jest, dokąd koń pobiegnie.

      Usuń
    10. Świat będzie się rozwijać dalej.

      Usuń
  3. @ Ilenka50

    Uważam, że człowiek powinien dążyć do trzech rzeczy JEDNOCZEŚNIE: do szczęścia, mądrości oraz moralności. One się uzupełniają. Dlatego nie widzę absolutnie żadnej sprzeczności pomiędzy zwracaniem uwagi na innych ludzi, kiedy są w potrzebie, a olewaniem ich opinii.

    Dla mnie "ja" jest ważniejsze niż "my". Mam własne sumienie, rozum, duszę i tylko za swoje czyny jestem odpowiedzialna. No, może do pewnego wieku dziecka także za jego. :) Nie solidaryzuję się ze społeczeństwem, z Polakami, z białymi, z kobietami - bo zazwyczaj te grupy NIE MAJĄ RACJI. A przynajmniej JA tak uważam. :) Solidaryzuję się wyłącznie z dobrymi sprawami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiro, chyba jednak się nie zgadzam i z tym, że człowiek powinien dążyć, i z tym, że szczęście, mądrość, moralność się uzupełniają. Z pierwszym dlatego nie, bo jednak każdy sam określa do czego powinien dążyć, a z drugim, bo jednak te wartości rzeczywiście mogą się uzupełniać, ale nie muszą, a nawet więcej, czasami po prostu się wykluczają, jak choćby szczęście i mądrość.
      Co do tego, że dla Ciebie "ja" jest najważniejsze to po prostu przyjmuję do wiadomości i szanuję to jako Twój świadomy wybór. Natomiast mam drobną uwagę - solidaryzujesz się wyłącznie ze sprawami, które Ty uznajesz za dobre:))))

      Usuń
    2. Oczywiście. Ale tak było, jest i będzie zawsze. Każdy ma SWÓJ punkt widzenia, gdyż każdy jest odrębną jednostką. :)

      Usuń
    3. Dlatego nie należy uogólniać:)))

      Usuń
  4. Z ta mniemana egocentryka jedynaków definitywnie sie nie zgadzam. Przypisuje te wielu bylym dzieciom z rodzenstwem, gdzie kazdy pazurami pilnowal swojego i zeby tylko nie musial czyms sie podzielic ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedynacy nie muszą być egoistami, często nie potrafią walczyć o swoje, zwykle nie są pazerni czy zaborczy. Nie mają tych cech, bo nie mieli w dzieciństwie naturalnego wroga, ale ponieważ dorastali sami, to jednak siebie od zawsze ustawiali w centrum świata. Lubią towarzystwo ludzi, ale mogą się bez niego obejść. Stereotypowo jedynakom przypisuje się cechy najmłodszych dzieci (oczywiście te cechy nie zawsze i nie u każdego występują), a więc rozpieszczenie, pewna nieodpowiedzialność i niefrasobliwość, a nawet egoizm. Egocentryzmu jednak nikt nam nie odbierze:)))

      Usuń