Gazeta zapytała niedawno: Czy księżom chodzącym "po
kolędzie" trzeba dawać kopertę? "Nagonka jest teraz w modzie".
Poprosili
o wypowiedzi na ten temat, więc przedstawiłam swoje doświadczenia:
Marna
ze mnie katoliczka, raz przyjmuję księdza po kolędzie, a innym razem nie.
Zawsze jednak, gdy przyjmuję księdza, jest tak samo: ksiądz wcale nie wyciąga
łapy po kopertę, a czasami trzeba go przekonywać, żeby ją wziął i zawsze
(ZAWSZE) ostentacyjnie wkłada kopertę między inne koperty, tak że na bank nie
wiadomo, od kogo ta koperta jest. Tak jest na warszawskim Grochowie.
Komentarze
są oceniane na plus albo na minus. Mnie oceniono czternaście razy, głównie na
minus. - - No i dostałaś
minusy za wypowiedź niezgodną z linią ideologiczną forumowców :-) - napisał do mnie jeden z dyskutantów.
Obawiam się, że miał rację. Trzeba było napisać o pazerności księży, a plusów
by przybyło.
Napisałam
kilka dni temu, że może i zdążamy w dobrym kierunku, ale droga raczej na pewno
jest zła. Dziś muszę coś do tego dopisać. Otóż niestety większość ludzi nie
dostrzega wielości dróg. To nie jest tak, że wydeptany szlak jest jedynym
dobrym.
Zresztą
co ja tam wiem. Wezwałam więc kogoś do pomocy. Roberta Frosta. A on ma do
powiedzenia:
Dwie drogi w żółtym lesie szły w dwie różne
strony:
Żałując, że się nie da jechać dwiema naraz
I być jednym podróżnym, stałem, zapatrzony
W głąb pierwszej z dróg, aż po jej zakręt oddalony,
Gdzie wzrok niknął w gęstych krzakach i konarach;
Potem
ruszyłem drugą z nich, nie mniej ciekawą,
Może wartą wyboru z tej jednej przyczyny,
Że, rzadziej używana, zarastała trawą;
A jednak mogłem skręcić tak w lewo, jak w prawo:
Tu i tam takie same były koleiny,
Pełne
liści, na których w tej porannej porze
Nie znaczyły się jeszcze śladów czarne smugi.
Och, wiedziałem: choć pierwszą na później odłożę,
Drogi nas w inne drogi prowadzą — i może
Nie zjawię się w tym samym miejscu po raz drugi.
Po
wielu latach, z twarzą przez zmarszczki zoraną,
Opowiem to, z westchnieniem i mglistym morałem:
Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano
Dwie drogi: pojechałem tą mniej uczęszczaną —
Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.
Nie ograniczajmy się do tych uczęszczanych dróg.
Może i są bezpieczne, a to na tych nieuczęszczanych czeka na nas nieznane.
Warto czasem zrezygnować ze schematu.
I jeszcze jedno. Frost wybrał drogę mnie
uczęszczaną. Po nim jednak przyszedł ktoś, kto wybrał trzecią drogę. Swoją
drogą.
Osoby, które idą własną drogą są silne psychicznie, pewne własnych wyborów- i niezależnie od tego, czy wybór był dobry czy niekoniecznie- gotowe do przyjęcia konsekwencji.
OdpowiedzUsuńCzy ja jestem taką osobą? Nie wiem. Chciałabym odpowiedzieć "tak", ale..."tyle wiemy o sobie..."
Własną drogę może wybierać każdy. Myślę, że siła jest potrzebna do ponoszenia konsekwencji.
UsuńA z innej strony, to ja myślę, że nie tyle siła psychiczna jest najważniejsza, a uświadomienie sobie, ze można wybierać inaczej.
I tak naprawdę najtrudniejsze jest to, że na każdym kroku jest się ściąganym w dół:)))
Mam prościej
OdpowiedzUsuńBóg ≠ kościół
partia = kościół
niepartia = niekościół
Nie do końca jestem pewna równania niepartia=niekosciół. Chyba za dużo wyjątków:))) A poza tym zgoda!
UsuńIlenko,
OdpowiedzUsuńporuszyłaś bardzo ciekawy temat. Wybór drogi bywa niełatwy, ale myślę tak jak Ty, że "Warto czasem zrezygnować ze schematu". Pomimo konsekwencji i na przekór czarno-białej wizji świata.
W Nowym Roku życzę Ci jak najmniej trudności podczas kroczenia własną drogą :)) Serdecznie pozdrawiam :))
Mam nadzieję, ze uda mi się wydeptać kilka własnych ścieżek!
Usuń