piątek, 9 grudnia 2016

Zadowolone z siebie niedorajdy

Słucham właśnie powieści "Cudze dziecko". Nie chcę jej oceniać, bo zdecydowanie za wcześnie. Jednak ta powieść już wywołała u mnie pewną refleksję.
W skrócie: Kobieta i mężczyzna zostają uwięzieni we własnym domu, a ich dziecko porwano. Zabrano im telefony. Kobieta przypomina sobie jednak, że ma gdzieś wepchnięty zapomniany telefon na kartę. Znajduje go, przypomina sobie numer znajomego sprzed lat, który może pomóc, i dzwoni do niego...
Wracamy do rzeczywistości. Kto z Was w takiej sytuacji byłby w stanie zadzwonić do kogokolwiek znajomego? Ja znam tylko jeden numer - alarmowy! I tyle! Ponieważ moja praca wymaga ode mnie znajomości numerów do różnych osób, mam więc notes z telefonami - na wszelki wypadek muszę mieć kopię na papierze. Mam tam jednak głównie kontakty zawodowe.
Prawdę mówiąc, gdybym znalazła się w sytuacji takiej jak bohaterowie wspomnianej powieści, byłabym bezradna. Myślę, że nie tylko ja. Myślę też, że chyba nasze wygodnictwo nieco za bardzo uzależniło nas od maszyn.
Pamiętam inną powieść - amerykańską, co jest istotne w tej sprawie - w której bohaterka znalazła się w wiejskiej chacie i omal nie umarła z głodu, bo nie było tam elektrycznego otwieracza do puszek. Ufff! Puszkom potrafię dać radę, ale obawiam się, że młodsze pokolenie już tak sprytne nie jest, bo kto w ciągu ostatnich kilku lat, w ogóle korzystał z otwieracza? Jakiegokolwiek! Puszki dziś otwiera się pociągając za dzyndzelek.
Coraz więcej osób traci zdolność pisania ręcznego. Długopisy i ołówki służą do składania podpisów. Czyli własne nazwisko (najczęściej nabazgrane a nie napisane) jest jedynym słowem przez nas pisanym. 
O liczeniu nawet nie chce mi się wspominać, bo w kraju, którego obywatele w porażającym procencie są dumni z tego, że nigdy nie mieli głów do matematyki, liczenie nigdy nie było w modzie. Myślę, że już w latach 80. zdaliśmy się w tej sprawie na kalkulatory, uznając, że ekspedientkom za to płacą, to niech ekspedientki liczą. Dziś już i ekspedientki nie muszą umieć liczyć, bo kasy liczą za nie.
Posiadacze co lepszych samochodów już nie muszą umieć parkować, bo samochody parkują się same. Map czytać nie musimy, bo GPS... 
Te wszystkie ułatwienia są super i sprawiają, że łatwo nam się żyje. Wystarczy jednak bardzo niewiele, żeby okazało się, że jesteśmy największymi niedorajdami w historii świata.

Może dzisiejszy dzień nie jest najfajniejszym dniem roku, może zimno, mokro i byle jako. Jednak ten dzień jest wyjątkowy i należy mu się szczególna oprawa:


20 komentarzy:

  1. Sąsiad (kierowca autobusu miejskiego) ostatnio mi opowiadał, że podszedł do niego młody chłopak i spytał o cenę biletu ulgowego. Usłyszał, że kosztuje 1,80zł, a następnie spytał: ile to będzie za 2? Sąsiad nie wytrzymał i powiedział, żeby sobie policzył. No więc młody człowiek wyciągnął smartfona, włączył na nim kalkulator i pomnożył 2 x 1,80.
    Rzeczywiście, jesteśmy bardzo uzależnieni od technologii. Ja sama, należąc do pokolenia, które skończyło studia (techniczne) bez komputera (wprawdzie uczyłam się programowania, ale o pececie w domu nawet nie marzyłam), staram się korzystać z tych wszystkich zdobyczy, ale nie uzależniać od nich. Książki zdecydowanie wolę papierowe, a gdy robię notatki - piszę piórem wiecznym. Chyba się starzeję....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co ten chłopak zrobi, gdy nie będzie miał kalkulatora? Obawiam się też, że może to powodować, że nie wykorzystuje się pewnych ścieżek w mózgu, a to może mieć niefajne skutki:(((
      A starzejemy się wszyscy. Ten chłopak od biletów również:)))

      Usuń
  2. Czemu uznałaś dzisiejszy dzień za wyjątkowy? Coś przeoczyłam?... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba dzisiaj wyrównal sie dzien z noca?

      Usuń
    2. Emerytka! Piątek! Początek weekendu.:))))

      Usuń
    3. No!!! I to wszystko wyjaśnia! :))))

      Usuń
  3. Fakt, numer telefonu (domowego) znam tylko od paru znajomych/ rodziny na pamiec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja znam na pamięć dwa numery służbowe bardzo luźnych znajomych. Nawet rodziców numeru nie znam:)))

      Usuń
  4. Masz rację. Uzależniamy sie od różnych wynalazków technicznych i z jednej strony to jest wygodne, z drugiej moze mieć fatalne skutki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Powinniśmy się jakoś zabezpieczać. Tak na wszelki wypadek.

      Usuń
  5. Świat pędzi do przodu, a my razem z nim. Sama też się łapię na tym, że zdaję się coraz częściej na pamięć komputera i telefonu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak mam. A telefon i komputer mogą w końcu odmówić współpracy:(((

      Usuń
  6. Niedorajdy...
    To nie jest nic nowego. Kilkadziesiąt lat temu każdy umiał rozpalić ogień w kuchni, wyprać bieliznę ręcznie, uciąć łeb, kurze. I tak można ciągnąć kilkanaście wieków wstecz.
    A co bedzie jeśli wyłączą prąd?
    Pamiętam jeszcze histerię z okazji roku 2000. Byłem nawet zatrudniony przy projekcie sprawdzenia oprogramowania dużego systemu informatycznego - czy przełknie zmianę daty?
    Przyznam się, że na wszelki wypadek kupiliśmy wtedy z żoną piec barbeque na butlę gazową. Na wypadek gdyby jednak nie było ani elektryczności ani gazu.
    Z jednej strony zgadzam się z tym, że stajemy się bardzo uzależnieni od dostawców usług. Z drugiej nie widzę sposobu aby tego uniknąć. Pozostaje tylko przenieść się na odległą od cywilizacji wieś i robić wszystko własnoręcznie - nie widzę wielu chętnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uniknąć się tego nie da. Nawet jeśli drastycznie ograniczymy korzystanie z pomocy cywilizacji, to nie zmusimy do tego reszty świata. Faktem jednak jest, że w końcu dojdzie do wojen w cyberprzestrzeni i mogą być one realnie bolesne.

      Usuń
  7. Mnie najbardziej zapienia, brak listy lokatorów. Jak nie pamiętasz numeru, bez komórki leżysz. I już nie pamiętam, co się kiedyś robiło, jak wiadomo było że się spóźni, a gdzieś tam ktoś na kogoś czeka? Nie spóźniało się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak listy lokatorów... Wydaje mi się, że to już inna kategoria choć też wymysł cywilizacji - prywatność - nie chcę żeby każdy znał mój adres.

      Usuń
    2. Spóźniało się, ale po prostu się o tym nie uprzedzało. Podobno część konfliktów na linii rodzice-dzieci przestała istnieć, bo nawet gdy dzieci mocno nawalają, to rodzice wiedzą, że żyją i w domu już nie ma takich awantur. Pozornie to olbrzymi plus, ale nie do końca jestem pewna.
      Kiedyś były listy, a do tego nie było takiego strachu przed obcymi u drzwi, więc można było pukac do obcych ludzi i pytać:)))

      Usuń
  8. Ja prędzej podam numer NIP klientów, których księgowość prowadzę niż czyjś numer telefonu. :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Z telefonów pamiętam numer który należał do moich rodziców kiedy byłem mały, i numer stacjonarny do pewnej bliskiej mi osoby, która od chyba 8 lat ma już tylko komórkę... Aha, jeden aktualny nawet też pamiętam, do cioci, bo jest prosty i od ponad 30 lat się nie zmienił.

    Pisanie ręczne... nie wiem jak to robią studenci na wykładach z matematyki, chyba jednak jeszcze piszą ręcznie, bo tych wszystkich symboli na klawiaturze nie ma. Można pisać jakimś kodem, tyle że wtedy pisze się "na ślepo", nie widać jak to będzie wyglądało jak się sformatuje.

    A zanik umiejętności liczenia to dosyć poważne upośledzenie. Mamy maszyny liczące na wyciągnięcie ręki, ale ktoś kto nie potrafi wykonać prostego dodawania czy mnożenia, nie będzie w stanie nic oszacować, czy to pojemności jakiegoś naczynia, kosztów benzyny na konkretną drogę konkretnym pojazdem, czy opłaca się kupić bilet całodzienny jeżeli jeżdzę tyle-i-tyle razy, codziennych spraw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozytywne jest to, że ucząc się obsługiwania nowych urządzeń jednak jakąś pracę umysłową wykonujemy. Może choć dzieki temu nie powariujemy.

      Usuń